We wsi Tapin kilka miesięcy temu zdechł pies. Małego rudego kundelka potrącił samochód. Zwierzak przed śmiercią przeczołgał się za plot prywatnej posesji i tam dokonał żywota. –Ws. tego psa interweniowałem parę razy. Ja jako sołtys nie mogę wejść do kogoś na prywatną posesję i uprzątnąć mu rozkładających się zwłok zwierzęcia. To samo usłyszałem w gminie- mówił Edward Balicki (60l) -Właściciel posesji jest niestety bardzo radykalny w swoim postępowaniu uparł się, że psa nie zakopie, bo ten nie należy do niego- dodaje sołtys.
Rozkładający się pies, którego zwłoki już „wylewają się” zza płotu przy którym umarł nikogo nie razi! Miejscowi mówią ,że teraz to żaden straszny widok, gorzej było latem, kiedy pies przyciągał tysiące owadów i rozkładające się truchło było czuć z kilkuset metrów.
–Jak śmierdziało, to wszyscy czuli i narzekali, bo tamtędy się do kościoła chodziło, a teraz no cóż. Leży… i tyle-mówiła Krystyna, jedna z mieszkanek wsi.
Nikt przez kilka miesięcy nie miał ludzkiego odruchu i chociażby zwyczajnie nie zakopał psa w ziemi. Pies stał się częścią miejscowego folkloru. Przy zdechłym psie zatrzymuje się mężczyzna , który sprzedaje chleb z samochodu! Za zakrętem ze „zdechłym psem” skręca się do innej części wioski. Truchło psa leży w gospodarstwie w centralny punkcie wsi kilkadziesiąt metrów od kościoła. Właściciel posesji na której rozkładają się zwłoki czworonoga ma swoje psy, które biegają wolno co chwilę patrząc na rozkładającego się towarzysza psiej niedoli na ziemi.
Ludzie z okolicznych wsi wiedzą, że w Tapinie nikt nie wykazał ludzkiego odruchu i wszystkim wygodniej jest patrzeć na gnijące zwłoki psa niż go zakopać i żartobliwie nazywają Tapin "Wioską Tapinsów" na wzór dziwnej i strasznej Rodziny Adamsów. Czy słusznie? Na pewno „zdechły pies” nie może być swoistym drogowskazem, bo to jedynie znak braku człowieczeństwa w ludziach.