Cesar od urodzenia mieszka z rodzicami w Polsce. Gdy poszedł do przedszkola w Poznaniu wszystko układało się dobrze, chłopiec poznał dzieci, oswoił się z nowym miejscem. Jego nauczycielki dostały od mamy 4-latka, Gabrieli, specjalny słowniczek, by rozumiały o co chłopcu chodzi. Cesar bowiem używał także hiszpańskich słów, bo tego języka uczyć go mama, której zależy, by mały znal jej język. Jednak to polski stał mu się bliższy. Gdy wyjechał na wakacje do Hiszpanii, gdzie mieszka rodzina Gabrieli nie mógł przestawić się na hiszpański, w końcu mu się udało. Kiedy rodzina wróciła do Polski znów pojawił się problem, bo 4-latek zaczął mieszać słowa i w poznańskim przedszkolu używać hiszpańskiego, relacjonuje „Gazeta Wyborcza”. I właśnie to miało sprawić, że dyrektorka przedszkola Anna Sip, zdecydowała o rozwiązaniu umowy między przedszkolem a rodzicami Cesara: „Chłopiec ma trudności w kontaktach z rówieśnikami, bowiem język polski jest mu obcy. Pojedyncze słowa wypowiadane w języku polskim są efektem żmudnej pracy nauczycieli i całego personelu przedszkola. Mowa w języku polskim jest dziecku przekazywana tylko w przedszkolu, a to zdecydowanie za mało do prawidłowego rozwoju dziecka" stwierdziła. Mało tego, jej zdaniem wiele do życzenia pozostawia także zachowania dziecka, które różni się od innych dzieci.
„W wieku czterech lat dzieci wiele rzeczy ustalają, negocjują, a Cesar, nie umiejąc poprosić o zabawkę, wyrywał ją. Współpraca z domem chłopca się nie układała” stwierdziła Sip, podaje „GW”. Sprawa wyrzucenia malca z przedszkola trafił do kuratorium, które skontrolowało przedszkole i orzekło, że postąpiono w nim niezgodnie z Konwencją o Prawach Dziecka, Ustawie o systemie oświaty.
Zobacz: 2-letni DJ, który podbił internet! Najmłodszy DJ na świecie [WIDEO]
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail