Ten pozbawiony wszelkich hamulców zboczeniec zaspokajał swoje chore żądze, gwałcąc niewinne zwierzęta. Ostatnią jego ofiarą była młodziutka jałówka. Po tym odrażającym wybryku Józef K. trafił wreszcie za kratki.
Wczesnym wieczorem Józef K. zakradł się do zabudowań gospodarczych swojego brata. Brutalnie zgwałcił krówkę, po czym spokojnie poszedł do domu.
Kiedy gospodarze wrócili, domyślili się, co się stało. Jałówka była potwornie okaleczona. Wstrząśnięci właściciele zawiadomili policję i weterynarza. Ten ostatni stwierdził obrażenia narządów rodnych krówki. Wtedy policjanci zatrzasnęli kajdanki na łapskach ohydnego zboczeńca.
O chorych upodobaniach mężczyzny wiedziała cała wieś. Ze strachu przed nieobliczalnym okrutnikiem jednak milczała - aż do tego potwornego gwałtu na bezbronnej jałówce.
- No, miał skłonności do zwierząt - przyznaje Marianna Kłos, szwagierka Józefa K. - Odkąd pamiętam, lubił się zabawiać z krowami.
- Raz to nawet psa, a właściwie sukę, zgwałcił. Trzeba ją było potem dobić - dodaje wnuk pani Marianny.
- To wszystko przez wódę - nie ma wątpliwości Marianna Kłos. - Wypaliła mu mózg. W ciągu tygodnia on był w stanie wypić tyle, co normalny człowiek przez całe życie. Pracował dorywczo. Jak zarobił trochę grosza, to od razu szedł w tany. A wtedy wpadały mu do głowy te obrzydliwe pomysły - dodaje kobieta.
Za znęcanie się nad zwierzętami Józefowi K. grożą dwa lata więzienia.