Jak twierdzi Makara, ojciec Amelki Cezary, skontaktował się z nim w czwartek 7 marca. Mediator podał, że dziecko zostało dwa lata temu uprowadzone z Niemiec przez matkę i babcię. Zaznaczył też, że media pomijały ten fakt. Cezary przez długi czas miał walczyć z systemem prawnym, by uzyskać opiekę nad Amelką.
– Tatuś walczył bardzo nieskutecznie z polskim systemem prawnym. Jego desperacja doprowadziła do odebrania dziecka, niestety siłowego, z czym nie mogliśmy się do końca zgodzić – tłumaczył. – Musieliśmy akcję przeprowadzić tak, żeby dziecku ani nikomu nic się nie stało. Szczególnie zależało nam też na ojcu, który był bardzo szykanowany – dodał w wywiadzie dla TVP Info.
Nieprzewidziany incydent
Według relacji negocjatora, ojciec dziecka planował dziś przekazać matkę Amelki na policję, a z dzieckiem udać się w kierunku Niemiec.
– Próbowaliśmy wynegocjować, aby również dziecko zostało – zdradził. – W pewnym momencie doszło do dziwnego incydentu. Człowiek, który był z panem Czarkiem, wynajęty jako ochroniarz przez niego, zmienił zdanie, po czym zaatakował gazem pana Czarka i następnie udał się w kierunku Łomży, gdzie doszło do zatrzymania przez policję – wyjaśnił Makara.
"Nie została wciągnięta siłą"
Mediator opowiedział także o wczorajszych wydarzeniach w Białymstoku. Zdecydowanie twierdził, że 25-latka nie została siłą wciągnięta do samochodu, jak twierdziła prababcia Amelki, która miała być świadkiem zdarzenia. Dodał, że sprawcy nie mieli żadnych kominiarek ani masek gazowych, a sytuacja została nagrana przez jednego z kierowców autobusu.
– Mamy nagranie, gdzie matka normalnie rozmawia, przekazuje informacje, że udają się teraz do domu do Niemiec, tak przynajmniej wywnioskowaliśmy z jej wypowiedzi –dodał.
Mediator policyjny powiedział, że ojciec dziecka jako dowód, że zaginionym nic się nie stało, wysłał zdjęcia.
– Pan Czarek nigdy, przenigdy, nie stosował przemocy psychicznej ani fizycznej na matce dzieci. Jest to historia zmyślona przez babcię dziecka – podkreślił Makara.
Źródło: TVP Info