Szpital grozy we Włocławku trzeba zamknąć!

2014-03-18 3:00

To tu zmęczony ordynator spał na dyżurze, zamiast ratować umierające bliźniaki. Tu lekarka kazała ciężarnej uprawiać seks, by przyspieszyć poród. A w miniony weekend policjanci zatrzymali na porodówce we Włocławku pijaną w sztok położną. Kobieta miała 2 promile alkoholu we krwi.

- To jest szpital grozy, powinno się go zamknąć - twierdzi Arkadiusz Szydłowski (30 l.), ojciec bliźniaków, które zmarły we włocławskim szpitalu. - Brakuje mi słów, by opisać to, co tam się dzieje.

Jak już pisaliśmy, dzieci pana Arkadiusza zmarły, bo jego żonie nie wykonano na czas cesarskiego cięcia. Lekarz, który miał wtedy dyżur... spał.

Przeczytaj: WŁOCŁAWEK - śmierć bliźniaków: Zniknęły WYNIKI BADAŃ USG!

Położna Maria W. (61 l.) z dwoma promilami nie zamierzała się ukrywać. Chciała odbierać porody w minioną sobotę. Na szczęście jej dyżur przerwała policja. Kobieta odpowie teraz przed sądem grodzkim za to, że była pijana w pracy. Stanie też przed sądem karnym za narażenie zdrowia i życia pacjentów. Kodeks karny przewiduje za to do pięciu lat więzienia.

Mimo że prokuratora prowadzi aż cztery śledztwa dotyczące zdarzeń w szpitalu, jego dyrektor Krzysztof Malatyński nie ma sobie nic do zarzucenia. - Staramy się dobrze wypełniać obowiązki. To przecież ja wydałem polecenie, aby zadzwonić na policję w sprawie położnej - powiedział wczoraj dyrektor.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki