- Jest kryzys - zasłania się Wiesław Kiełbasinski, dyrektor bydgoskiego oddziału Funduszu. A co z chorymi? W regionie niektórzy czekają na rehabilitację nawet i ...cztery lata!
W szpitalu rehabilitacyjnym na ulicy Barskiej we Włocławku (woj. kujawsko-pomorskie) wszystko jest takie jak być powinno. Schludne sale. Odpowiedni sprzęt do rehabilitacji chorych po ciężkich urazach, wypadkach, operacjach, wylewach. No i przede wszystkim wykwalifikowana kadra. Placówka stoi jednak zamknięta na cztery spusty.
Chorzy są załamani. Pan Klimkowski od pół roku nie chodzi, ledwo mówi. Czeka na rehabilitację, ale w tym roku nie ma na to szans. We Włocławku nie ma bowiem innego oddziału rehabilitacyjnego niż ten na Barskiej. W oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów Radziejowie kolejki są półroczne. Podobnie w Toruniu. Dalej, m.in. w Grudziądzu, Inowrocławiu, Bydgoszczy czeka się po 3-, 4 lata!
- To skandal, że nikt nie chce nam pomóc - mówi przez łzy pan Klimkowski. Razem z żoną są uwięzieni w domu i skazani na wegetację. Z każdym dniem tracą siły, pogarsza się ich stan zdrowia. A w nowoczesnym szpitalu na Barskiej hula wiatr.
Urzędasy rozkładają ręce. - Nie mam wolnych środków na podpisywanie nowych umów w tym roku - tłumaczy Kiełbasiński.
Dyrekcja szpitala nie rezygnuje z boju o kontrakt. - Nikomu na tym nie zależy? Nikt nie czuje się odpowiedzialny za tych ludzi? - pyta Wojciech Augustynek, dyr. nowego szpitala. Pytamy w NFZ co z przyszłym rokiem? Czy szpital dostanie kontrakt? - Nie wiem, jak będzie w przyszłym roku - ucina dyrektor bydgoskiego NFZ.
Szpital stoi pusty, a nas nie leczą
2009-10-22
5:15
- Potrzebuję rehabilitacji! - wykrzykuje pan Gabriel Klimkowski (65 I.) z Włocławka - pół roku temu miał wylew. Tak się złożyło, że pomocy potrzebuje również jego żona. Oboje mieszkają nieopodal supernowoczesnego szpitala, ale NFZ odmawia placówce kontraktu.