Dziś pacjenci dowiedzą się o tym z komunikatów w placówce, wczoraj dowiadywali się od nas. - Jestem oburzona i przerażona! Do czego to wszystko doprowadzi? - zastanawia się Marianna Chmielewska (77 l.), emerytka, która wczoraj wieczorem przyszła na SOR przy Barskiej z podejrzeniem skręcenia nogi. Została przyjęta, ale jako jeden z ostatnich pacjentów w tym trybie. Koniec z ostrymi dyżurami dla osób z połamanymi kończynami w tym szpitalu. Teraz będzie tylko izba przyjęć.
Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski (57 l.) zdecydował wczoraj, że do odwołania karetki pogotowia nie będą wozić pacjentów na Barską. M.in. dlatego, że od 1 stycznia szpital św. Anny nie ma na miejscu radiologów na etatach. - A to rodzi obawy, że pacjentom nie będzie można zapewnić odpowiedniej opieki medycznej - wyjaśnia rzecznik wojewody Ivetta Biały.
Zobacz: Stan Wojciecha Jaruzelskiego poprawia się. Wyjdzie ze szpitala i stanie przed sądem?
Szpital postanowił korzystać z usług teleradiologów - wysyła zdjęcia rentgenowskie do opisu lekarzom z zewnętrznej firmy. Z tego powodu z pracy na SOR zrezygnowała część lekarzy. Dla nich istotna była możliwość bezpośredniej konsultacji z radiologami. Teraz jest to utrudnione. A pacjent dłużej czeka na opis - w trybie pilnym to 3 godziny, w normalnym - do 7 godzin.
Dyrektor szpitala przy Barskiej Mirosława Rutkowska (54 l.) wyjaśnia, że jest zmuszona zamknąć SOR, bo jest zbyt drogi w utrzymaniu. Szpital ma około 100 mln zł długu i musi walczyć o byt. - To jest część koncepcji większych zmian. Chcemy przekształcić się w placówkę monospecjalistyczną - tłumaczy dyrektor. - Będzie tu funkcjonowała normalna izba przyjęć, oddział intensywnej terapii, urazowo-ortopedyczny i rehabilitacyjny. Oddział wewnętrzny i chirurgii ogólnej zostaną zlikwidowane i przeniesione do innych szpitali - wyjaśnia nam dyrektor Rutkowska. - Pacjent tak naprawdę nie powinien obawiać się o jakość usług - próbuje uspokajać. Ale o brak niektórych, na pewno.