- To wykańczalnia ludzi - mówi bez ogródek zszokowany Dariusz Kępa (45 l.), syn jednej z pacjentek.
65-letnia mama pana Dariusza kilka miesięcy temu przeszła udar mózgu. Od tamtej pory częściej przebywa w szpitalach niż w domu. Do placówki im. Sonnenberga trafiła pod koniec ubiegłego tygodnia. Została umieszczona na oddziale wewnętrznym. Jej syn, który przyszedł do niej w odwiedziny, doznał szoku, gdy zobaczył, że jego matka będzie leczona w warunkach, które urągają ludzkiej godności.
- Mama właściwie nie może samodzielnie się poruszać - opowiada mężczyzna. - Trafiła do malutkiej salki, w której leżą oprócz niej cztery pacjentki w podobnym, ciężkim stanie. Położona została na starym zdezelowanym łóżku, na którym leżał cieniutki materacyk. Ja nie mogłem na nim wysiedzieć dłużej niż kilkanaście minut, tak było twardo, a co tu dopiero mówić o starszych osobach, które muszą na nim leżeć dzień i noc.
Na pięć pacjentek jest zaledwie jedna butla z tlenem. - Gdy jednej zostanie podany tlen, pozostałe muszą same męczyć się z dusznościami - mówi pan Dariusz.
Zapytaliśmy dyrektora szpitala Krzysztofa Kumańskiego, dlaczego pacjenci leczeni są w tak fatalnych warunkach. Niestety, ani on, ani żaden z jego podwładnych nie znaleźli czasu na rozmowę z "Super Expressem".
W Urzędzie Miasta Łodzi, który zarządza szpitalem, z kolei powiedziano nam, że wkrótce rozpocznie się remont tej placówki. Ale jak się dowiedzieliśmy, ma obejmować jedynie docieplenie obiektu. O zmianie wyglądu sal nie ma mowy.
Miałeś problem ze służbą zdrowia, nie dostałeś oczekiwanej pomocy? Napisz do nas: [email protected] lub zadzwoń 22 515 91 72