- To zdarzenie zarejestrował nasz monitoring. Nagranie zostało przekazane prokuraturze. Dyrektor wszedł do celi dwuosobowej. Kazał jednemu z osadzonych wyjść. Drugiego zaatakował nożem. Nie wiem, dlaczego to zrobił. Dla mnie to niepojęte - mówi podpułkownik Kazimierz Zima, zastępca dyrektora Zakładu Karnego w Sztumie.
Andrzej G. przyjechł do pracy w niedzielę. Wszyscy jego podwładni byli przekonani, że pojawił się ze względu na wybory. Teraz już wiadomo, że z dyrektorem działo się coś dziwnego. W domu zostawił list. - Potwierdzam ten fakt - mówi prokurator Grażyna Waryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku - O treści listu nie będziemy się wypowiadać - ucina.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, dyrektor napisał w nim, że nie ma już żony. Może chodziło o jakieś osobiste problemy? Andrzej G. i jego żona z wykształcenia są psychologami. On od ponad ćwierć wieku pracował w więziennictwie. Miał opinię doskonałego fachowca. Dlaczego zabił więźnia?
Kim był zabity więzień?
Zabity Józef S. pochodził z Łodzi. Był rozwiedziony. Miał dorosłe dzieci. W zakładach karnych spędził wiele lat. Po raz pierwszy do więzienia trafił w 1964 roku. Ostatni raz - siedem lat temu. Za kradzieże, handel narkotykami. Na wolność miał wyjść w 2030 roku. Znany był z pieniactwa i niewyparzonego języka. Pisał skargi na dyrektora. Przed sądem domagał się od więzienia odszkodowania za złe warunki przetrzymywania w wysokości 100 tys. zł.
Śledczy biorą pod uwagę dwa motywy zabójstwa. Pierwszy to osobisty konflikt szefa więzienia z osadzonym. Drugi to sprawy rodzinne, które mogły wpłynąć na rozchwianie emocjonalne Andrzeja G. - We wtorek rano zatrzymany przez policję dyrektor zostanie przesłuchany przez prokuratora - mówi Grażyna Waryniuk.