Przyszli w środku nocy. Funkcjonariusze podjechali pod dom Krzysztofa Foremniaka (24 l.) ze wsi Nawino (woj. zachodniopomorskie) ośmioma radiowozami. Mężczyzna spał. Obudził go huk wyważanych drzwi. Do izby wpadło kilkunastu uzbrojonych ludzi.
- Nie zdążyłem wstać, a już miałem wykręcone ręce i leżałem na podłodze twarzą do ziemi - opowiada wstrząśnięty pan Krzysztof. - Nie ruszaj się! Gleba! Krzyczeli do mnie, a ja początkowo myślałem, że to napad. Chciałem już mówić, że jestem biedny, nie mam niczego cennego, gdy kątem oka zobaczyłem na kamizelce jednej z tych osób napis "policja".
Gospodarz zaczął przekonywać nieproszonych gości, że jest niewinny. Cokolwiek mu zarzucają...
Zobacz: Akcja CBŚ w Ciechanowie na mazowszu. Narkotyki gangu w garażu
Policjanci w końcu się zorientowali, że źle trafili.
- Przed wyjściem powiedzieli, że szukali porwanego dziecka i konopi indyjskich - opowiada napadnięty.
Teraz funkcjonariuszom jest głupio z powodu pomyłki
- Mieliśmy informacje, że dokładnie pod tym adresem jest plantacja konopi indyjskich. Stąd zdecydowane działania - mówi Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji. - Mogę tylko przeprosić za wyrządzone szkody i zapewnić, że zwrócimy koszty ich naprawy - dodaje.