10 kwietnia 2010. Ok. godz. 13 (15.00 czasu moskiewskiego). Przed chwilą zakończyło się dzielenie miejsca katastrofy na trzynaście sektorów. Na tyle samo części podzielono też teren, na którym miano układać zwłoki. Do ich wydobywania wyznaczono trzynaście ekip. Każda z nich pracowała w oddzielnym sektorze. Na teren najpierw wchodziła ekipa śledczych, która przeprowadzała oględziny. Po nich na miejscu pojawiali się strażacy, którzy wynosili ciała i układali je na folię leżącą na ziemi.
Przeczytaj koniecznie: Tak BOR chronił ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego przed Rosjanami WSTRZĄSAJĄCE ZDJĘCIE
Nazwiska na kartkach
Przy identyfikacji niezbędna okazała się pomoc Polaków, będących na miejscu katastrofy. W sześcioosobowym zespole znalazło się trzech oficerów Biura Ochrony Rządu (mjr Cezary K., mjr Andrzej R., mjr Krzysztof P.) oraz trzech dyplomatów. Jedna grupa cały czas pracowała w miejscu, gdzie rozbił się prezydencki Tu-154, pozostała trójka stała niecałe 200 metrów dalej, w miejscu, gdzie układano ciała. Gdy udawało im się kogoś zidentyfikować, zapisywano nazwisko na kartce i umieszczano przy szczątkach.
Rozpoznawali ciała
Dzięki pracy polskich oficerów BOR i dyplomatów udało się m.in. zidentyfikować Katarzynę Doraczyńską (+ 32 l.) z Kancelarii Prezydenta, funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu: Piotra Noska (+ 35 l.), Artura Francuza (+ 39 l.), Dariusza Michałowskiego (+ 35 l.), Pawła Krajewskiego (+ 34 l.), księdza podpułkownika Jana Osińskiego (+ 35 l.). Najprawdopodobniej rozpoznano też prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego (+ 91 l.), wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putrę (+ 53 l.) i rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego (+ 70 l.). Dopiero ok. 15.30 odnaleziono ciało prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego.
Dramatyczna relacja pochodzi z książki Michała Krzymowskiego i Marcina Dzierżanowskiego "Smoleńsk. Zapis śmierci", która od dzisiaj jest w księgarniach.