Dwaj młodzi płetwonurkowie z Częstochowy nie kryli przerażenia, kiedy nagle zauważyli ludzkie zwłoki. - Mężczyzna prawie leżał na powierzchni wody. Z brzegu nikt pewnie by go nie zauważył. Widok był makabryczny - opowiada z przerażeniem w głosie Krzysztof Kozak (19 l.).
On i jego kolega Przemysław Żyła (19 l.) są płetwonurkami z Centrum Nurkowego "Nautilus". Trenują w zbiorniku pod Jasną Górą. W sobotnie popołudnie jak zwykle tam ćwiczyli. Wyposażeni w płetwy i okulary śmignęli pod wodę. Potem wypłynęli niedaleko brzegu, podpłynęli do drzewa i zaniemówili...
- Myślałem, że znajdziemy jakiś skarb, a wyłowiliśmy ciało... - mówi Przemek.
- Nie był to przyjemny widok, ale wyłowiliśmy topielca. Potem o wszystkim musieliśmy opowiedzieć policji - dodaje Krzysztof.
Ustalono, że to Jan Kowalski (48 l.), który utonął w zbiorniku miesiąc temu. Mężczyzna poszedł się wykąpać, utopił się niemal na oczach żony i 9-letniego synka. Przez pięć dni poszukiwali go płetwonurkowie ze straży pożarnej. Bez skutku.
- Nie wiem, czy mieliśmy szczęście, czy pecha - wzdychają Przemek i Krzysiek.
Z podwodnych poszukiwań nie zrezygnowali. - Nadal tu przychodzimy i trenujemy - mówią.
Opowiadają, że wyławiają przeróżne rzeczy: stare pralki, odkurzacze, szlifierki. Niedawno znaleźli dwie męskie saszetki z dokumentami, kartami płatniczymi i polisami ubezpieczeniowymi.