Gdy przy zbiorniku wodnym w Urzędowie (woj. lubelskie) spacerowicz znalazł dokumenty mężczyzny i rozrzucone ubrania, od razu zawiadomił policję. Funkcjonariusze spodziewali się najgorszego, ale najpierw upewnili się, że 24-latka nie ma w miejscu zamieszkania.
Okazało się, że poprzedniego wieczora mężczyzna był w okolicznym barze, gdzie do późna raczył się wysokoprocentowymi napojami. Potem ślad po nim zaginął. Wszystko wskazywało na to, że mógł utonąć w niewielkim jeziorku.
Strażacy na łodzi delikatnie wbijali bosaki w dno zbiornika licząc, że natrafią na martwego nieszczęśnika. Długie poszukiwania nie przynosiły rezultatów, więc policjanci mieli już spuszczać wodę z pełnego ryb stawu.
Wtedy wyszło na jaw, że pół przytomny pijak przez cały ten czas siedział przy oknie położonego nieopodal domu obcych ludzi. Wybawcy przygarnęli go do siebie, gdy rozebrany drzemał nad wodą. Potem 24-latek mętnym wzrokiem wpatrywał się w stróży prawa.
Mężczyzna po wytrzeźwieniu złożył wyjaśnienia na policji i szczęśliwie wrócił do swojego mieszkania.
Szukali topielca, a on się gapił
2009-11-18
15:15
Przez dwa dni szperali po dnie stawu w nadziei, że znajdą zwłoki mężczyzny, tymczasem niedoszły nieboszczyk cały czas przyglądał się ratownikom. Był jednak tak pijany, że nie domyślił się, dlaczego wskoczyli do wody. W trakcie akcji policjantów i strażaków 24-latek wyglądał przez okno pobliskiego domu, gdzie trzeźwiał.