Modrzyca: Szuka mamy dla chorego synka

2010-02-05 16:05

Ogromny ból przepełnia serce Romana Adamczuka (51 l.) z Modrzycy, gdy patrzy, jak jego niepełnosprawny syn Zbyszek (14 l.) tęskni za swoją zmarłą mamusią. Teraz samotny ojciec z chorym synem błagają o pomoc. - Sami nie damy sobie rady. Ja nic nie potrafię zrobić, Zbyszek potrzebuje opieki przez 24 godziny. Kto się nami zaopiekuje? - z rozpaczą w głosie pyta pogrążony w żałobie Roman Adamczuk.

- Tereska była wyjątkowo zaradną kobietą - wspomina żonę pan Roman. Kobieta na co dzień od 14 lat zajmowała się swoim synkiem Zbyszkiem, który cierpi na porażenie mózgowe. Dzień i noc czuwała przy chłopcu, karmiła go, podawała leki. Oprócz tego zajmowała się domem, a tak-że swoją schorowaną matką. I wszystko robiła z godnym podziwu poświęceniem. - Ja tylko pracowałem jako zawodowy kierowca - mówi wdowiec.

Przeczytaj koniecznie: Białystok: Ocaliła synka, sama walczy o życie

Największa tragedia spadła na rodzinę Adamczuków w grudniu. Silna i zaradna pani Teresa zaczęła uskarżać się na ból serca. Tak bardzo jednak bała się, co będzie z ukochanymi mężczyznami pod jej nieobecność, że nie zgodziła się zostać w szpitalu na leczenie. Śmierć zastała ją w domu. Zgasła, trzymając syna za rękę.

- Do końca chciała być przy Zbyszku i przy mnie - mówi pan Roman, ocierając łzy spływające po pooranej zmarszczkami twarzy.


Teraz wdowiec nie tylko musi radzić sobie ze smutkiem i żałobą po stracie kochanej żony, ale też... z codziennością. Mężczyzna, który na co dzień tylko pracował i zarabiał pieniądze, teraz musi zająć się chorym synkiem, zadbać o dom i babcię. - Jestem zupełnie bezradny, jeśli nie będę pracował, nie utrzymam domu - mówi i błaga o pomoc.

Patrz też: Inowrocław: Gwałcił petardą, wpadł w pułapkę policjantki

Mężczyzna szuka kobiety, która w zamian za mieszkanie u niego w domu i wyżywienie będzie opiekować się jego synem i domem. - Chciałbym znaleźć Zbyszkowi nową mamę. W przeciwnym razie będę musiał oddać syna do hospicjum. On jest bardzo chory i bez takiej matczynej miłości nie da sobie rady - mówi pan Roman. - Jeśli nikt mi nie pomoże, będę musiał oddać Zbyszka, ale wtedy i mi pęknie serce - dodaje na koniec.

Każdy, kto chciałby pomóc panu Romanowi i jego synowi Zbyszkowi, może dzwonić pod numer tel. 663-235-211.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki