25-letnia mieszkanka Dębicy zaginęła w tajemniczych okolicznościach w sierpniu tego roku. Jej zniknięcie zauważyła jej mama, którą zaniepokoiła nieobecność córki, zwłaszcza ze względu na fakt, że termin porodu miała na lipiec. Pod koniec sierpnia, gdy poszukiwania zaginionej były w toku, kobieta otrzymała smsa, w którym córka poinformowała, że urodziła dziecko i je sprzedała, a sama czuje się dobrze i nie chce, by jej szukano. To wzbudziło podejrzenia śledczych, że w jej zaginięciu mogły brać udział osoby trzecie.
Przez prawie pół roku policjanci prowadzili dochodzenie, przessłuchiwali znajome 25-latce osoby i od razu ich podejrzenia wzbudził 31-letni szwagier kobiety. Przez cały ten czas pozostawał na ich celowniku, aż w końcu ostatecznie przykuł ich uwagę, gdy jego żona zgłosiła jego zaginięcie. Śledczy połączyli to z faktem, że kilka dni wcześniej szef firmy, w której pracował mężczyzna, zgłosił kradzież sprzętu wartego prawie pół miliona złotych. Mężczyzna został schwytany w wyniku zastawionej na niego pułapki.
W dalszej części dochodzenia wyszło na jaw, że 31-latek miał ułożony cały plan, który realizował już od dawna, jeszcze zanim zamordował 25-latkę. Podczas przesłuchań nie przyznał się do zabójstwa - powiedział, że był to nieszczęśliwy wypadek, a kobieta spadła z nasypu. Przyznał, że zakopał jej ciało i wskazał miejsce, w którym to zrobił. Tłumaczył, że ukrył zwłoki w panice, bo nie udzielił jej pomocy w chwili wypadku. - Mamy wyniki sekcji zwłok, które wykluczają nieszczęśliwy wypadek. - powiedział prokurator Łukasz Harpula. - Zastanawiamy się, czy zabójstwa jednej, czy dwóch osób, bo jak wiemy kobieta była w zaawansowanej ciąży - dodaje. 31-latek przebywa już w areszcie z zarzutem kradzieży sprzętu o dużej wartości. Niedługo usłyszy także zarzut zabójstwa. Grozi mu za to nawet dożywocie.
Zobacz też: Mord na ciężarnej 25-latce. Żonaty kochanek wskazał miejsce, gdzie zakopał ciało