Przeciw projektowi głosowało 199 posłów PO i 35 z PSL. Zdaniem rządu dodatki nie są potrzebne, bo podwyżki świadczeń wynikające z waloryzacji w wystarczający sposób zabezpieczają potrzeby emerytów. - Emeryci i renciści od dawna są krzywdzeni przez rządzących - mówi Jerzy Stefaniak (62 l.) z Łodzi, pierwszy w Polsce rencista, który pozwał do sądu rząd za upokarzająco niskie świadczenie. - Dla wielu najbiedniejszych osób pieniądze z dodatku, choć niewielkie, byłyby sporym zastrzykiem gotówki. Ale jak widać rząd i posłowie nie przejmują się naszym losem - tłumaczy rozgoryczony decyzją Sejmu.
Jednak jest jeszcze szansa, że sytuacja emerytów ulegnie nieznacznej poprawie. Bowiem posłowie rozpatrują jeszcze projekt autorstwa lewicy. Zakłada on, że kwota minimalnego świadczenia (obecnie 675 zł) powinna wynosić 50 proc. średniej emerytury (obecnie 1510 zł), co oznacza, że minimalna emerytura wzrosłaby o 80 zł i wynosiłaby 755 zł. Ale na tym nie koniec. Minimalna emerytura osób, które pracowały dłużej niż ustawowe minimum (20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn), rosłaby o 1 proc. za każdy dodatkowy rok pracy.
Kiedy te przepisy mogą wejść w życie? - Projekt ustawy trafił do Sejmu już prawie rok temu i został skierowany do prac w komisji. Mamy nadzieję, że już niedługo zostanie poddany pod głosowanie, gdyż może wpłynąć na poprawę warunków życia setek tysięcy seniorów - tłumaczy Anna Bańkowska (63 l.) z SLD. Liczymy, że tym razem rząd i posłowie okażą więcej współczucia.