Pan Jan od lat dzielnie walczył z dziką naturą, aby na niewielkim płachetku ziemi stworzyć działkę marzeń, istny rajski ogródek. Był już tak blisko celu, kiedy to się wydarzyło...
Mężczyzna jak zwykle zabrał się za pielenie grządek. Spodziewał się starcia z przeciwnikiem niegroźnym - polnymi chwastami. Gdy nagle do jego uszu doszło złowieszcze syczenie. Najostrożniej jak tylko mógł odchylił liście i ze zgrozą odkrył czerwone oko łypiące na niego wściekle. Zaraz za hipnotyzującym spojrzeniem rozciągało się długie, wąskie i pokryte fantazyjnym szlaczkiem ciało.
To była żmija zygzakowata! Czyli najgroźniejszy - zaraz po trzymanych w zoo krokodylach - gad w Polsce. Jej jad zawiera niebezpieczne neurotoksyny. Tylko jedno ukąszenie zygzakowatej może porazić układ nerwowy, doprowadzić do paraliżu, a nawet śmierci. Dziabnięty przez ostre zęby stworzenia człowiek może ocalić swe życie, gdy przyjmie specjalną surowicę.
Dlatego pan Jan wychodzi na działkę odziany w grube, długie gumiaki i ochronne rękawice. Gdy wraca potem do domu, z niepokojem bada całe swoje ciało, szukając czerwonych ran - śladów po ukąszeniu wrednego stwora.
Choć na jego życie dybie potwór, mężczyzna zawsze wraca na swoją działkę. Uzbrojony w szpadel stara się przegonić intruza ze swojej ziemi. Ale bezczelny gad za nic nie chce się wynieść. - Nie potrafię jej wypędzić - przyznaje bezsilny pan Jan.
Pozostaje mu mieć tylko nadzieję, że podły gad znudzi się jego działką i odpełznie nękać kogoś innego. Inaczej biada mu!