Kiedy Tadeusz Kutrzeba (52 l.), jeden z tragicznie zmarłych na Bałtyku marynarzy, desperacko walczył o życie, w jego rodzinnym domu w Świnoujściu rozgrywał się inny dramat. Jego zrozpaczona żona Danuta (51 l.) modliła się do Boga prosząc go, by pozwolił jej ukochanemu wrócić do domu. Kobieta doskonale wiedziała, jaki koszmar przeżywa jej mąż, bo ten zdążył na chwilę przed śmiercią zadzwonić do żony i przesłać jej zrobione komórką zdjęcia z tego piekła.
Tamtego koszmarnego dnia pani Danuta cały czas miała złe przeczucie. Mąż jednak pocieszał ją, że wszystko będzie dobrze. - Śmiał się i żartował mówiąc, że prędzej już wróci do Gdańska, niż przypłynie do mnie. Sztorm był już wtedy tak potężny, że zamiast płynąć do przodu, cofnęli się parę kilometrów - opowiada przez łzy załamana kobieta.
Kolejna rozmowa z mężem nie była już tak wesoła. Bo na Bałtyku rozpętało się prawdziwe piekło. - "Liny pękają cały czas! Łapy nas bolą od tego ciągłego wiązania!" - tak mi krzyczał w słuchawkę - opowiada nam dramatyczne chwile pani Danuta.
Linia życia
Chwilę później na jej telefon komórkowy przyszły zdjęcia: rozszalałe morze, holownik i stalowa lina, która ciągnęła statek jej męża "Rozgwiazdę". "Linia życia" - tak nazywali ją marynarze. Kiedy pan Tadeusz robił to zdjęcie, nie przypuszczał, że chwilę później lina się zerwie i targana gigantycznymi falami "Rozgwiazda" wywróci się, ciągnąc w zimną toń jego i czterech kolegów.
Przerażona koszmarnymi zdjęciami pani Danuta próbowała dodzwonić się do ukochanego męża. Jego telefon jednak milczał. Zimna groza zdjęła kobietę. Przed jej oczami zaraz zaczęła przewijać się koszmarna wizja jej ukochanego Tadka prowadzącego beznadziejną walkę z rozszalałym morzem. Przerażonej kobiecie zostały tylko łzy rozpaczy i gorąca modlitwa, aby ta straszliwa wizja nie okazała się prawdą. Niestety, stało się inaczej...
Ciało ukochanego męża nie zostało jeszcze wyłowione. - Błagam! Wyciągnijcie go stamtąd. Nie pochowam przecież pustej trumny - mówi załamana kobieta.
Rodziny oskarżają szefów
Rodziny tragicznie zmarłych marynarzy oskarżają ich szefów o ignorowanie niebezpieczeństwa. - Oni wysłali ich na pewną śmierć - powiedziała nam Anna Węgielska (57 l.), żona Kazimierza Węgielskiego ( 60 l.). Jeszcze w tym tygodniu rodziny pięciu członków załogi "Rozgwiazdy" mają się wspólnie spotkać, by razem wystąpić przeciw firmie przed sądem.