Zdaniem byłego premiera, prezes PiS "już dawno przestał być politykiem obliczalnym". Tezę o zamachu okreslił mianem "cynicznej i niemądrej".
- Gdy Kaczyński po artykule o trotylu nie czekając na konferencję prasową prokuratorów oskarżył polskie władze, pokazał, że nie ma żadnej obliczalności w jego polityce. Jego partia jest skazana na to, że z nikim nie będzie mogła wejść w sojusz. Kaczyński chce zabetonować elektorat - mówił Mazowiecki w KROPCE NAD I w TVN 24.
- Zabetonować własną partię w tezie, że był zamach, choć nie ma na to żadnych dowodów - to jest rzecz niesłychanie zła - stwierdził.
Pierwszy premier III RP uważa, że świadczy o tym wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził kilka dni temu, że "gdyby prezydent Lech Kaczyński nie zginął w Smoleńsku, to zginąłby w zamachu w czasie podróży do Stanów Zjednoczonych".
- Z palca można wyssać każde oskarżenie i niestety zdarza się w historii, że politycy nieobliczalni mają poparcie - powiedział były premier.
Mazowiecki mówił również w rozmowie z Moniką Olejnik, że w jego ocenie Jarosław Kaczyński "przestał być obliczalny na początku kadencji prezydenta" i "przestał uznawać władze państwowe". - Ja to nazywam rokoszem - wyjasnił. Mówienie polityka o braku niepodległości i wolności w Polsce, i organizowanie pod tymi hasłami marszu 13 grudnia okreslił jako "z gruntu jest fałszywe".
Czytaj więcej: Radosław SIKORSKI: Kaczyński wie, że już nie będzie PREMIEREM