Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", eksperci odczytali informacje z rejestratora ATM-QAR z rozbitego pod Smoleńskiem Tu-154. To tzw. polska czarna skrzynka, która wróciła do kraju w połowie kwietnia 2010 r., razem z polskimi ekspertami badającymi katastrofę. Zapisywały się na niej odczyty w urządzeń maszyny (dwie skrzynki, które nagrywały dźwięki w kokpicie, wciąż są w Rosji i polscy eksperci nie mają do nich dostępu).
- To wszystkie dane dotyczące parametrów lotu, które są zapisane w rejestratorze, takie jak prędkość, z jaką w poszczególnych fazach poruszał się samolot, wysokość, na jakiej leciał, jakie było jego przechylenie - tłumaczy w "Rzeczpospolitej" Paweł Jajkowski, ekspert z firmy ATM.
Patrz też: Jarosław Kaczyński: Ten album jest bardzo ważny! Musi go mieć każdy Polak
Biegli mają opisać, jakie były obroty silników i np. jaką wysokość podawał radiowysokościomierz. Pozwoli to wyjaśnić, czy rzeczywiście piloci tupolewa, kierując się wskazaniami radiowysokościomierza, mogli mylnie odczytać wysokość, lecąc nad nad wąwozem przed pasem lotniska
Z kolei przeanalizowanie obrotów silnika ułatwi odpowiedź na pytanie, dlaczego w ostatniej fazie lotu pilotom nie udało się poderwać maszyny po wydaniu komendy "odchodzimy".
Jak zaznacza Jajkowski, odczytanie zapisów z rejestratora nie jest trudne, czasochłonne jest natomiast opisanie wszystkich wskazań i postawienie wniosków.
Jednak zdaniem kpt. Roberta Zawady, byłego pilota wojskowego, pełny obraz lotu dadzą dopiero zapisy ze wszystkich trzech rejestratorów z Tu-154M. - Jeżeli się odczyta zapisy ze wszystkich trzech czarnych skrzynek, skoreluje wszystkie dane, zestawi je w czasie, to będziemy mieli lot jak na dłoni - powiedział "Rzeczpospolitej" kpt. Zawada