Nawet analitycy z policyjnego "Archiwum X" nie zdołali rozwikłać zagadki, choć próbowali. Czy Jaroszewiczowie zginęli na polecenie Kremla? A może mordercy, którzy nocą z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku torturowali ich w podwarszawskiej willi, działali na zlecenie z Zachodu? Z willi Jaroszewiczów zginęły notatki pana domu. Prawdopodobnie również jakieś dokumenty, ponieważ bandyci przetrząsnęli gabinet. Nie tknęli sejfu, nie interesowały ich kosztowności.
Przeczytaj koniecznie: Jak naprawdę żył Edward Gierek? Za drzwiami ze złotą klamką
Koszmar w willi
Jemu przybito stopy do podłogi, ją maltretowano w łazience. Związanemu premierowi pozostawiono nieskrępowaną prawą rękę. Pytanie, co miał podpisać, napisać lub wskazać, kiedy w wyniku podduszania paskiem nie mógł już mówić?
Niewyjaśnione morderstwa kuszą do tworzenia fantastycznych teorii. W tym wypadku głos zabrał nawet sam morderca, byt zapewne fikcyjny, wyznając po kilkunastu latach na łamach książki Henryka Skwarczyńskiego: "Alicję załatwiłem strzałem ze sztucera, Piotra przydusiłem paseczkiem".
Do podejmowania tajemniczych tropów, w wypadku gdyby coś mu się stało, zachęcał sam Piotr Jaroszewicz. Sugerował posiadanie dowodów, że drugą stronę niektórych mężów stanu porasta szczecina. Nakręcał sprężynę spekulacji.
Tajne akta hitlerowców
Pierwsza z dwóch opartych na jego słowach teorii mówiących o motywach mordu, brana zresztą pod uwagę przez Biuro Wywiadu Kryminalnego, nawiązuje do tajnego wojennego archiwum Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy w barokowym pałacu w Radomierzycach pod Zgorzelcem.
Spoczęły w nim m.in. listy konfidentów gestapo, kompromitujące szanowanych obywateli i polityków Zachodu. W 1945 roku pułkownik LWP Piotr Jaroszewicz miał przywłaszczyć sobie kilka "wybuchowych" paczek z papierami. Czy to one były celem nocnej wizyty w Aninie 47 lat później? Dwóch dobrych znajomych Jaroszewicza obecnych podczas naruszania nazistowskiego zbioru także zamordowano. Tadeusz Steć zginął we własnym domu z rąk nieznanych sprawców zaledwie kilka miesięcy po Piotrze. Przed śmiercią był torturowany, zabójcy działali nocą i tak jak tym z Anina, przydał im się młotek. Ostatni z żyjących świadków otwierania archiwum, Jerzy Fonkowicz, został zamordowany w 1997 roku.
Marionetki Kremla
Druga z teorii ociera się o science fiction. Według dziennikarza Bohdana Rolińskiego, Piotr Jaroszewicz sugerował, że Karol Świerczewski "Walter", który wkrótce potem zginął w zasadzce UPA, zdradził mu w 1947 roku tajemnicę "sprzedaną" przez radzieckiego generała, zapewne w stanie niekontrolowanego wzrostu gadatliwości wywołanego spożyciem.
Chodziło o stosowanie przez Rosjan "metody matrioszek", polegającej na zastępowaniu polskich komunistów radzieckimi agentami - sobowtórami. Takim Hansem Klossem Polski Ludowej miał być prezydent Bolesław Bierut. Podobnym sugestiom sprzeciwił się jego syn, przekonany, że w kim jak w kim, ale we własnym ojcu sowieckiego agenta rozpoznałby na pewno.
Jaroszewicz miał się rzekomo obawiać, że wiedza o niecnym procederze podmieniania jest dla niego śmiertelnie niebezpieczna. Ale przecież wieść gminna niosła i rozpowszechniała podobne teorie na co dzień.
Niedaleko podmienionego sobowtóra sytuuje się np. automat, który miał zastępować dawno zmarłego Breżniewa.
Zarówno wersja "matrioszkowa", jak i "archiwalna" są równie dziwne. Nie zmienia to jednak faktu, że do dziś nie wiemy, kto i dlaczego zamordował Jaroszewiczów. Policja zatrzymała domniemanych zabójców, ale ich proces zakończył się uniewinnieniem. Nawet akta tej sprawy są niekompletne - część została skradziona. Sięgająca początków Polski Ludowej sensacyjna sprawa pozostaje wciąż jedną z największych tajemnic naszej historii.