- W wyniku przeprowadzonych czynności procesowych ustalono, że w dniu 10 kwietnia 2010 r., po katastrofie, miały miejsca dwa połączenia wychodzące: pierwsze o godz. 12.46, a drugie o godz. 16.24 czasu polskiego; a w dniu 11 kwietnia 2010 r. jedno połączenie wychodzące o godz. 12.18 czasu polskiego z telefonu użytkowanego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego właścicielem była Kancelaria Prezydenta, i były to połączenia z pocztą głosową - informowała jeszcze w listopadzie 2011 r. prokuratura wojskowa. Wtedy jednak prowadzone na wniosek Kancelarii Prezydenta śledztwo mające ustalić, kto za tym stoi, utknęło w martwym punkcie i zostało zawieszone. Teraz będzie mogło ruszyć dalej! - Dokumenty, jakie otrzymaliśmy od strony rosyjskiej dotyczące telefonu pana prezydenta, przekażemy do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Tam prokurator prowadzący sprawę na ich podstawie podejmie decyzję o odwieszeniu postępowania. W mojej ocenie materiały są wystarczające - wyjaśnia Mateusz Martyniuk z Prokuratury Generalnej. Nie chce jednak szczegółowo zdradzić, co przekazali nam Rosjanie. Wiadomo tylko, że są to materiały dotyczące użycia po katastrofie prezydenckiego telefonu oraz przesłuchań osób, które na miejscu zbierały wtedy fragmenty wraku i rzeczy ofiar.
Tajemnica telefonu prezydenta
2013-07-27
4:00
Tajemnicze połączenia oraz próby odsłuchania poczty głosowej. Takie operacje w kilka godzin po katastrofie prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem wykonywane były z telefonu Lecha Kaczyńskiego (61 l.). Teraz być może dowiemy się, kto za nie odpowiada i czemu miały służyć. Rosjanie przekazali nam właśnie pełną dokumentację. Prokuratura ma wznowić postępowanie w tej sprawie.