Podobno pisarzem został z przypadku, choć trudno w to uwierzyć, czytając znakomicie skonstruowane fabuły jego powieści i mistrzowską w nich narrację. W latach 20. XX wieku pracował jako zecer. Potem został korektorem, reporterem, zaczął pisać felietony.
Miał cięte pióro i skrajnie antypiłsudczykowskie poglądy. Gdy we wrześniu 1927 roku został dotkliwie pobity przez bojówki sanacji, całkowicie poświęcił się powieściopisarstwu. Wydana w 1932 roku "Kariera Nikodema Dyzmy" przyniosła mu sławę i wielkie pieniądze. Pisał dwie powieści rocznie, w sumie napisał kilkanaście.
Przeczytaj: Dyzma to zemsta na Piłsudskim! Niesamowita historia słynnej książki
Siedem z nich jeszcze przed wojną zostało sfilmowanych, np. "Znachor". Stał się najlepiej zarabiającym artystą dwudziestolecia międzywojennego. Zarabiał 15 tys. zł miesięcznie, podczas gdy pensja wojewody wynosiła 900 zł, a premiera rządu 1800 zł. Mieszkał w pięknym apartamencie, jeździł luksusowym białym buickiem. Kobiety go uwielbiały - eleganckiego, szarmanckiego, zawsze modnie ubranego filantropa.
Jego talent docenił także Hollywood. Jedna z wytwórni zakupiła od niego dwa scenariusze filmowe. Honorarium nie zdążył już odebrać. We wrześniu 1939 r. został zabity w granicznym miasteczku Kuty (dzisiejsza Ukraina) w niewyjaśnionych okolicznościach.
Zobacz też: Józef Piłsudski o "nowych" technologiach POSŁUCHAJCIE głosu Marszałka
Jedne wersje mówią, że kapral Mostowicz zginął z rąk czerwonoarmisty, bo nie chciał wykonać jego rozkazu lub zbyt długo z tym zwlekał. W innej wersji został zamordowany przez ukraińskich nacjonalistów, w jeszcze innej zabił go polski żołnierz, który miał za to później zostać skazany i rozstrzelany.
Najbardziej prawdopodobna wersja mówi o Dołędze-Mostowiczu, który ubezpieczał transport chleba dla Polaków mieszkających w okolicy.
Jeden z sowieckich czołgów, które właśnie wjechały do miasta, miał oddać serię z karabinu maszynowego w stronę uciekającej polskiej ciężarówki. Ciało 41-letniego Dołęgi-Mostowicza odnaleziono w iście filmowej scenerii: leżące wśród dziesiątków rozrzuconych bochenków chleba i setek bułek.