Późnym wieczorem kombajnista zjeżdżał ze żniw, kiedy w świetle reflektorów zauważył ciało mężczyzny. To był Krzysztof K., który niespodziewanie dla rodziny kilkanaście dni wcześniej wyszedł wieczorem w kombinezonie roboczym z domu i wszelki ślad po nim zaginął. Był pracownikiem pobliskiej firmy w Babimoście. Bliscy wszczęli alarm, rozpoczęły się poszukiwania. Nie przyniosły efektu. Nikt nie wiedział, co mogło być powodem zniknięcia Krzysztofa.
>>> Iwona Wieczorek skrzywdzona przez bliskich? Będą nowe poszlaki w śledztwie?
Teraz wszystko wskazuje na to, że aby utrzymać rodzinę mężczyzna postanowił dorabiać sobie jako złomiarz. Jego zwłoko znalezione zostały bowiem pod słupem energetycznym. Miał połamane żebra, prawdopodobnie w wyniku upadku ze słupa o ponad 10 metrowej wysokości. Być może został wcześniej porażony prądem. W prawej dłoni trzymał obcęgi do cięcia metalu, a w lewej odcięty fragment przewodu elektrycznego. - To była cena za jego życie - mówi jedna z sąsiadek pana Krzysztofa