Z tajnej ankiety OBOP z końca lat 60. wynikało, że przyczyną ewentualnego gniewu mas może być niedobór czterech kółek. Towarzyszowi Gierkowi, szefowi PZPR z Katowic, marzyła się Polska przemieszczająca się tanimi, prywatnymi autami. Tymczasem na tysiąc mieszkańców przypadało zaledwie 15 samochodów. W tej liczbie uwzględniono zdezelowane "syrenki". Gierek pod koniec lat 60. zaczął więc omawiać z dyrektorem Zjednoczenia Przemysłu Motoryzacyjnego załatwienie z Fiatem kolejnej umowy, na "samochód dla Kowalskiego" produkowany na Śląsku.
Gomułka, jak dotąd u władzy, był jednak zdania, że zamiast masowej motoryzacji, "która tylko narobi smrodu", Polsce potrzebny jest wygodny transport publiczny. Tym, którzy nie zmieszczą się do autobusów i pociągów, Gomułka sugerował kupno motocykla. Transport publiczny - przekonywał, wystukując rytm słów o biurko - jest społecznie sprawiedliwszy! Dlatego Gierek nie dyskutował, tylko kombinował w tajemnicy, za plecami towarzysza Wiesława. Po dojściu do władzy Gierek naciskał na sfinalizowanie licencji z Fiatem. Włosi co tydzień przylatywali na rozmowy prywatnym odrzutowcem. Jednak propozycje, które ze sobą przywozili, nie zadowalały pierwszego sekretarza. Dotyczyły fiata 127, dość drogiego i stalożernego. A tak się składało, że Gierek lubił oszczędzać stal. Stąd właśnie wybór modelu stalooszczędnego zaprojektowanego przez Pio Manzoniego. Model był ciekawostką nieprzeznaczoną do produkcji, za sprawą osiągów nazywaną "kosiarką w karoserii".
>>> Toyota Yaris Hybrid R Concept: mocarny maluch zadebiutuje we Frankfurcie
Prezes Fiata Giovanni Angelli zgodził się, aby Polska zapłaciła za licencję na "kosiarkę" w wyprodukowanych samochodach i zespołach napędowych. Wymiana bezdewizowa była dla nas jedyną możliwą, ale licencję kupiliśmy drogo, w zamian za 820 tys. zespołów napędowych i 50 tys. gotowych aut. "Ostatnią ratę za fiata" zapłaciliśmy w 1982 roku, kiedy wydawało się, że z Turynem jesteśmy kwita. Był nią transfer Zbigniewa Bońka do Juventusu - klubu, którego właścicielem był Fiat.
Pierwsze fiaty 126 kosztowały równowartość dwudziestu średnich pensji. Szybko się okazało, że Polacy chętnie kupują malucha, gromadząc oszczędności na specjalnych książeczkach. Liczba samochodów na 1000 mieszkańców wzrosła z 15 do 67. Ci, którzy nie mieścili się do autobusów i pociągów, kupowali... maluchy.