Akcja zorganizowana w całej Polsce ma się zakończyć w piątek o 18.00. Zaangażowanych jest w nią pięć tysięcy wolontariuszy, którzy chodzą po domach i próbują przekonać do głosowania na marszałka Sejmu. Zanim uczestnicy akcji zapukali do drzwi Polaków, dostali instrukcję. A w niej kilka "szkoleniowych" przykazań.
Przy okazji akcji wolontariusze mają zapoznawać się z plotkami na temat kandydata PO. Mają je spisywać i przekazywać do sztabu. W kwestii bezpieczeństwa dokument przypomina, że "każda grupa wolontariuszy powinna mieć przynajmniej jeden telefon komórkowy, aby móc wezwać pomoc". - Policja ma obowiązek ochraniać działania związane z wyborami - przekonują autorzy instrukcji. "Jeżeli w którymkolwiek momencie spotkania nasz rozmówca stwierdzi zdecydowanie, że nie będzie głosować na Bronisława Komorowskiego, nie wchodzimy z nim dyskusję." - czytamy.
Pod instrukcją podpisany jest europoseł Platformy Krzysztof Lisek (43 l.). - To instrukcja wzorowana na amerykańskiej kampanii "od drzwi do drzwi". Być może w Polsce jeszcze nieznana - mówi nam Lisek. - Wzorzec był amerykański, ale poszczególne punkty instrukcji robiłem ja wraz z innymi członkami PO - dodaje. W końcu przyznaje, że podpis "Pan Bóg ma różnych pacjentów" jest nieszczęśliwy.
Suchej nitki na pomyśle Platformy nie zostawiają natomiast specjaliści.
Sebastian Chachołek, specjalista PR
- Uśmiałem się, jak przeczytałem tę instrukcję. Jest żenująca. Kojarzy mi się ze szkoleniem osób, które handlują wycieraczkami samochodowymi. Gdybym był na miejscu wolontariuszy Platformy, byłoby mi wstyd, że w taki sposób mnie uczą, żeby przekonywać ludzi, by zagłosowali na Komorowskiego.