– Mężczyzna do kontroli okazał polski dowód osobisty, który wzbudził podejrzenia funkcjonariuszy co do jego autentyczności. Okazało się, że dokument, którym posłużył się podróżny został podrobiony na wzór oryginalnego – relacjonuje zdarzenia mjr Katarzyna Walczak. Rzecznik Śląskiego Oddziału Straży Granicznej. To niecodzienna sytuacja. Z reguły Polacy posługują się fałszywkami, gdy ich w Polsce ściga prawo, zaś na takie lewe papiery wjeżdżają najczęściej przybysze z Azji lub Afryki zmierzający przez nasz kraj do bogatszej Europy. Rzadko zdarza się, by Polak wracał z zagranicy do Polski mając podrobione dokumenty.
Podróżny-patriota przyznał się, że dowód to tzw. podróbka i jest gotów poddać się dobrowolnie karze, która niechybnie grozi za przekraczania granicy państwowej na podstawie sfałszowanych dokumentów. Wyjaśnił, że swój prawdziwy dowód zgubił w Norwegii, więc kupił w tym państwie podrobiony dokument za 750 koron norweskich, czyli za równowartość 330 zł. Dlaczego nie zaszedł do polskiej placówki dyplomatycznej, by mu wydano tymczasowy dowód? Nie wiadomo. Na szczęście dla niego nielegalne przekroczenie granicy w swojej podstawowej postaci stanowi obecnie wykroczenie. Surowszej odpowiedzialności podlega jednak sprawca, który czynu tego dokonuje używając przemocy, groźby lub podstępu. W takich przypadkach, jak również w przypadku współdziałania przy przekroczeniu granicy z innymi osobami, sprawcy grozi kara pozbawienia wolności do 3 lat.