Szatański pomysł wrogiego przejęcia gwiazdy lewicy narodził się w głowie Grzegorza Schetyny. - Grzesiek wymyślił, że w ten sposób przejmiemy elektorat SLD - mówi nam ważny poseł PO.
Tajne rozmowy z Arłukowiczem zaczęły się w marcu. Grupiński zaproponował, aby od razu nie oferować mu bardzo wysokiego stanowiska politycznego. Ale to marszałek Sejmu wziął na siebie przekonanie Arłukowicza. Kusił go miejscem na liście PO.
- Dajcie mi czas. Muszę się zastanowić - mówił polityk SLD na pierwszym spotkaniu. Okazał się wytrawnym graczem. Udawał, że nie interesują go zaszczyty i stanowiska. Zwodził "platformersów" przez kilka tygodni.
Przeczytaj koniecznie: Nietypowe podanie o pracę do premiera: Proszę o zatrudnienie na stanowisku doradcy ds. byle jakich
Spiskowcy umawiali się w Sejmie i w hotelu poselskim. Arłukowicz opierał się tak długo, aż usłyszał słowa: - Zostajesz ministrem w Kancelarii Premiera. W wyborach dostaniesz pierwsze miejsce na szczecińskiej liście PO. A w listopadzie rozmawiamy o stanowisku ministra w przyszłym rządzie - mówił mu Schetyna.
To w zasadzie wystarczyło. Ale Arłukowicz chciał jeszcze w tej sprawie rozmawiać z premierem. - Było kilka długich rozmów. Ostatecznie przekonał go Donald Tusk. O transferze wiedziało tylko kilku najbardziej zaufanych ludzi premiera. I to Donald Tusk wspólnie z Arłukowiczem w poniedziałek wieczorem podjęli decyzję o terminie ujawnienia transferu.
Wczoraj Arłukowicz dosłownie na chwilę poszedł na posiedzenie klubu parlamentarnego SLD. Owacjami witano go godzinę później, gdy wstępował do klubu PO. Wszyscy mu gratulowali, poklepywali go. - Chciałbym podziękować Donaldowi Tuskowi i Grzegorzowi Schetynie za stworzenie tej przestrzeni - stwierdził krótko minister Arłukowicz na konferencji prasowej.