- Wierzę w Polskę. Wierzę w patriotyzm codziennego trudu, codziennej pracy. Wierzę w nas, Polaków - powiedział nowy prezydent w swoim orędziu. Był wyraźnie wzruszony. Przypomniał, że jest obecny w Sejmie od 19 lat. Później mówił o edukacji, ubezpieczeniach społecznych, problemach ludzi młodych. Wspomniał o potrzebie walki o równość kobiet i mężczyzn.
Nawiązał do Solidarności, papieża i tragedii smoleńskiej. Orędzia w sali plenarnej Sejmu słuchało ok. 800 osób, wśród nich byli prezydenci Lech Wałęsa (67 l.) i Aleksander Kwaśniewski (56 l.). Posłowie PiS mieli w klapach czarne, żałobne wstążki. Jeszcze przed końcem przemówienia Beata Kempa (44 l.) wyszła z sali. Równie demonstracyjnie zachował się Ludwik Dorn (56 l.). Kiedy wszyscy wstali podczas składania przysięgi przez Komorowskiego, on siedział.
Po zaprzysiężeniu prezydent pojechał na Stare Powązki, gdzie w kwaterze 113 jest grobowiec rodzinny Komorowskich. W kwietniu pochowano tam Stanisława Jerzego Komorowskiego (57 l.), jedną z 96 ofiar tragedii w Smoleńsku. Z Powązek prezydent udał się na mszę w archikatedrze na Starym Mieście. Następnie na Zamku Królewskim odebrał insygnia najwyższych odznaczeń. To jednak nie był koniec obowiązków prezydenta w tym szczególnym dla niego dniu. Państwo Komorowscy pojawili się niezapowiedzianie w Pałacu Prezydenckim. Witały ich oklaski, ale także okrzyki "chcemy prawdy o Smoleńsku".
Byli tam zaledwie 10 minut, najprawdopodobniej po to, by przywitać się z pracownikami kancelarii. Tym sposobem Anna Komorowska (58 l.) mogła po raz pierwszy rzucić okiem na ich nowy dom. - Nie byłam jeszcze nigdy w Pałacu - przyznała w jednym z wywiadów "SE". Ale na przeprowadzkę do Pałacu będzie musiała poczekać co najmniej 3 miesiące. I to nie z powodu awantur o krzyż. Siedziba prezydenta RP jest remontowana. Na razie prezydent wraz z małżonką zamieszkają w Belwederze. Późnym popołudniem prezydent wydał tam przyjęcie.