Mimo że wyrzutnie rakiet, które przywieziono do nas, są
nieuzbrojone, Moskwa jest rozdrażniona. Cieszą się natomiast mieszkańcy Morąga, którzy liczą na zarobek.
Radar i samochody z wyrzutniami przyjechały długim na 400 metrów pociągiem z bazy NATO-wskiej w Niemczech.
- Czym chata bogata - powiedział do Amerykanów Bogdan Klich (50 l.), szef obrony narodowej. I upomniał ich, by respektowali polskie prawo. 120 Amerykanów będzie w Morągu do 19 czerwca. Przeszkolą Polaków i wrócą do bazy w Niemczech. Ponownie przyjadą w następnym kwartale, też na miesiąc.
Patrioty są używane przez Amerykanów od prawie ćwierć wieku. Potrafią zniszczyć samolot lub rakietę w odległości do 90 km od celu. Są na tyle skuteczne, że ich plany wykradli ponoć Chińczycy. W Morągu Patrioty są na razie bez uzbrojenia.
- Uzbrojone rakiety są w planach - powiedział "SE" kpt. Mariusz Szczypiór. Nie powiedział jednak, kiedy będziemy je mieć. Tymczasem Rosja jest zaniepokojona. Tamtejsze ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło, że takie działania nie przyczynią się do wzrostu zaufania.
Dziennik "Wremia Nowostiej" zauważył, że bardziej niż z amerykańskich rakiet Polacy będą zadowoleni z pomocy Rosjan dla ofiar powodzi. Natomiast dużo po obecności Amerykanów obiecują sobie mieszkańcy położonego wśród lasów i jezior Morąga.
Na żołnierzy i żołnierki z dolarami liczą lokalni restauratorzy, sklepikarze. Wśród mieszkańców była też nadzieja na miejsca pracy. Jednak na razie Amerykanie zatrudnili tylko jednego tłumacza.