"Pamiętam o Tobie. Rozmawiałem z Prezesem. Będzie ok. W najgorszym wypadku Pani Poseł. Choć prezes wolałby jakiś dobry teatr dla Ciebie. Buziaki. Jesteś dzielna. Nie zostawimy Cię" - SMS-a tej treści Anna Cugier-Kotka otrzymała w maju ubiegłego roku od Jacka Kurskiego (44 l., PiS). Aktorka, która wystąpiła w spocie PiS, podobnych zapewnień od polityków tej partii, w tym także od prezesa Jarosława Kaczyńskiego (61 l.), miała dostać więcej - pracę w TVP, a nawet dobrą posadę w Brukseli. - Popełniłam błąd, pakując się we współpracę z PiS. Nie przypuszczałam, że politycy tyle mówiący o moralności i uczciwości potraktują mnie jak narzędzie - mówi dziś rozgoryczona kobieta.
To Jacek Kurski wpadł na pomysł zaangażowania znanej z reklamówek PO Cugier-Kotki do spotu wyborczego PiS. Aktorka pojawiała się też na wiecach wyborczych, gdzie zachwalała Kaczyńskiego i PiS. Udzielała wywiadów, w których mówiła o swoim rozczarowaniu polityką PO. Dziś przyznaje, że zapłacono jej za zmianę poglądów.
- Podpisałam umowę z PiS. Wszystko było wyreżyserowane. Począwszy od tego, jak mam się ubrać, aż po to, gdzie się pojawiam i co mówię (twierdzi, że jej wywiady dla mediów były redagowane przez polityków PiS). Musiałam grać panią Anię, a ciemny lud miał to kupić - twierdzi kobieta. Ponadto politycy PiS obiecali, że otoczą ją troskliwą opieką. Szybko okazało się, że będzie jej potrzebowała. Jak opowiada, straciła pracę, a znajomi odsunęli się od niej. Cugier-Kotka twierdzi, że dobrą posadę obiecali jej Kurski oraz osobiście Jarosław Kaczyński (61 l.).
- We wrześniu spotkałam się z prezesem w siedzibie partii przy ul. Nowogrodzkiej. "Pani Aniu, ja bym panią widział w telewizji publicznej. Tylko to jest kwestia tygodni, miesięcy (w tym czasie PiS dogadywał szczegóły koalicji medialnej z SLD)" - miał powiedzieć prezes PiS. Na przeczekanie zaproponował jej przeprowadzenie odpłatnych szkoleń medialnych dla posłów PiS. Kilka z nich się zresztą odbyło. Jacek Kurski zapytany przez nas o współpracę z Cugier-Kotką przysłał specjalne oświadczenie. Przyznaje się w nim do wysłania SMS-a, w którym obiecywał aktorce miejsce w Sejmie.
"Pragnąłem panią Annę wesprzeć w różny sposób, m.in. poprzez zapewnienie pomocy prawnika czy poszukiwanie nowej pracy bądź zlecenia. Świadczy o tym przytoczony SMS z 31 maja 2009. Niestety, kolejne zdarzenia z udziałem pani Anny, jak sprzeczności z rzekomym pobiciem aktorki (czerwiec) i incydent alkoholowy w sądzie zakończony zarzutami o pobicie strażnika (lipiec), dramatycznie utrudniły mi skuteczną pomoc tej osobie" - pisze Kurski. Przekonuje, że do końca był wobec niej lojalny.
"Dlatego jest mi szczególnie przykro, że pozwoliła wykorzystać siebie do nieuprawnionego zaatakowania w mojej osobie kogoś, kto jej był chyba najbardziej życzliwy ze wszystkich osób, jakie spotkała w swej burzliwej przygodzie z kampaniami PO i PiS".
Anna Cugier-Kotka twierdzi, że po przejściach udało jej się stanąć na nogi. Założyła własną firmę i pisze książkę o IV RP. Ma w niej opisać m.in. kulisy swojej burzliwej współpracy z PiS.