Jak to za nic, oburzyliby się ekonomiści. Przecież za te pieniądze będziemy mieli w 2011 roku elastyczną linię kredytową z Międzynarodowego Funduszu Walutowego na 20 miliardów złotych. A to ważne dla naszego bezpieczeństwa w kryzysie. Przy tym te 200 baniek to pryszcz.
Otóż nie pryszcz - pieklił się szwagier - bo jak zapewnia Rostowski, kryzysu nie ma, a my tę linię otworzyliśmy na wszelki wypadek. I raczej nie chcemy z niej korzystać. Czyli wyrzucamy 200 milionów w błoto.
Chyba że minister Rostowski kpi z nas w żywe oczy, bo już wie, że ta cała hucpa o świetności naszej gospodarki to propaganda tylko i będzie musiał w najbliższym czasie sporo pożyczyć. Wyjaśniło się przy tym, po co tak szybko Bronisław Komorowski mianował szefem NBP Marka Belkę. Nowy usłużny prezes szybko zamienił sprzeciw poprzedniego Sławomira Skrzypka na oczekiwaną przez rząd decyzję. Taki rewanż za dobrą fuchę.