Katarzyna S. pracowała w GDDKiA od 2002 roku. Przyjmowała wpłaty za zajęcie i dzierżawę pasa drogowego. Miesięcznie obracała setkami tys. zł. Te pieniądze wpłacała na konto GDDKiA. Do czasu...
- W połowie 2010 roku założyłam jednak swoje prywatne konto, na które przelewałam część tych kwot - przyznała księgowa. - W sumie wykonałam 9 przelewów na sumę 505 tys. zł - wyliczyła. Kobieta nie wykazywała tych wpływów, które potem trafiały na jej konto. - Było to możliwe, bo nikt tego nie kontrolował. Nie było żadnych mechanizmów sprawdzających - tłumaczyła przed sądem.
Pieniądze wydała na spłatę swoich długów. A gdy je spłaciła, zaczęła pławić się w luksusach. - Jeździłam na wczasy, chodziłam po sklepach. Nie patrzyłam na ceny. Kupowałam to, na co miałam ochotę - wyznała.
Wpadła w lutym 2012 roku, gdy w łódzkim oddziale GDDKiA przeprowadzono gruntowną kontrolę. Dopiero wtedy po drobiazgowej weryfikacji dokumentów dopatrzono się manka w kasie. Katarzyna S. została dyscyplinarnie zwolniona i stanęła przed sądem. Grozi jej aż do 10 lat więzienia.