Jura Krakowsko-Częstochowska. To tutaj na obrady Kongresu zjechało się blisko 170 dyrektorów i urzędników Zarządów Dróg Powiatowych. Organizatorem zjazdu byli urzędnicy od dróg z województwa śląskiego. Oficjalnie dyskutowano o mostach i o zarządzaniu drogami samorządowymi. Szybko się jednak okazało, że najciekawszym punktem programu obrad była... kolacja suto zakrapiana alkoholem w zajeździe "Amazonka". Były toasty, tańce przy góralskiej kapeli oraz konkurs... na najpiękniejszy urzędniczy tors!
Jak się okazuje, organizatorzy nie mają sobie nic do zarzucenia. - Mieliśmy tam techniczną wycieczkę, a później tylko kolację... - mówi Marian Gajda, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg z Zawiercia.
Po uczestnikach imprezy kompletnie nie było widać troski o zniszczone drogi. Na pytanie o powagę sytuacji związanej z powodzią organizatorzy próbują się bronić. - Urzędnicy po powrocie z kongresu mieli szacować straty - mówi dyrektor Gajda. Tyle że raczej zamiast szacowania strat, powinni już działać.
Według danych Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad, największe szkody woda wyrządziła właśnie na drogach gminnych i powiatowych. Najgorzej sytuacja wygląda na Śląsku, czyli tam, gdzie zorganizowano suto zakrapiany kongres. Z kolei Ministerstwo Infrastruktury oszacowało, że straty na drogach krajowych wyniosły 800 mln zł. Na powiatowe będzie trzeba wydać równie ogromne sumy.