Piotrowska-Oliwa została szefową gazowej spółki dwa lata temu. Do PGNiG przyszła wprost z zarządu PKN Orlen. Już wtedy było o niej głośno. I to nie tylko z powodu menedżerskich umiejętności, ale także... gry na fortepianie. Piotrowska jest bowiem absolwentką Akademii Muzycznej w Katowicach.
Szybko okazało się, że w spółce lubi luksus i wygodę. Specjalnie dla niej wzięto w leasing BMW 750i xDrive, warte ok. 450 tysięcy złotych. Choć w tym samym czasie do dyspozycji zarządu były nie mniej komfortowe mercedesy klasy E.
Zobacz: Marta Wierzbicka zarabia kilkanaście tysięcy miesięcznie na "wielkich ku*wach"
Ile zarobiła w 2012 roku?
Nieźle też zarabiała - 765 tys. zł w 2012 roku. A rok później? Rok później znów zrobiło się o niej głośno, bo pod koniec kwietnia 2013 roku premier zwolnił ją ze stanowiska, ponieważ Piotrowska-Oliwa bez jego wiedzy prowadziła negocjację z rosyjskim gigantem - Gazpromem.
I chociaż pracowała tylko cztery miesiące, zarobiła 1,512 mln zł. Niemożliwe? A jednak... Potwierdza nam to oficjalnie PGNiG. - Grażyna Piotrowska-Oliwa do 29 kwietnia 2013 r. otrzymywała wynagrodzenie z tytułu kontraktu. Następnie, zgodnie z Umową o zakazie konkurencji otrzymywała 100 proc. stałego wynagrodzenia miesięcznego. Umowa o zakazie konkurencji obowiązuje przez okres 12 miesięcy - informuje nas Małgorzata Olczyk z biura prasowego spółki. Czyli pani prezes dostała na odchodne 12 pensji! Razem z zarobkami od stycznia do kwietnia daje to ponad 1,5 mln zł!
Zobacz też: Polacy zarabiają najmniej! Jesteśmy niewolnikami Europy
Według prof. Antoniego Kamińskiego (72 l.) z Polskiej Akademii Nauk problem wysokich zarobków prezesów państwowych spółek nie leży po ich stronie, ale po stronie osób sporządzających taki kontrakt. - Pani Piotrowska-Oliwa dzięki przychylności rady nadzorczej dostała gigantyczną odprawę. Przecież Ministerstwo Skarbu, które nadzoruje PGNiG, powinno takie rzeczy bardziej kontrolować. To ewidentna niegospodarność - ocenia ekspert.