Kilka dni temu media ujawniły m.in., że Radosław Sikorski, w ramach sejmowych rozliczeń za prowadzenie poselskiego biura w 2012 r., udokumentował, że 19 100 zł wydał na zakup paliwa do auta. Tymczasem "Super Express" ustalił, że szef polskiej dyplomacji także w poprzednich latach korzystał z tego przywileju. Za 2011 r. rozliczył za benzynę 26,5 tys. zł, za 2010 r. - 21 100 zł, a za 2009 r. - 1245 zł. W sumie prawie 68 tys. zł!
- Tajemnicą poliszynela jest to, że Radosław Sikorski jest wyjątkowym dusigroszem i liczykrupą. Ale niech oszczędza swoje! Nie do końca daję wiarę w to, że wymienione 68 tys. zł wykorzystał na wykonywanie mandatu parlamentarzysty - komentuje Joachim Brudziński (45 l.) z PiS.
Być może porządek w tej sprawie zrobi Donald Tusk. - Będę rozmawiał z nimi (ministrami - red.), bo sytuacja jest bulwersująca, szczególnie jeśli chodzi o tych polityków, którzy mają w dyspozycji samochody służbowe - zapowiedział premier. - Weźcie państwo pod uwagę, że ktoś może się poruszać w celach poselskich, a nie ministerialnych, będąc jednocześnie i posłem, i ministrem, w godzinach wolnych od pracy, i wtedy rozlicza to paliwo. Ale sprawa wygląda średnio - przyznał.
Czytaj jeszcze: Polska jak bohater "Misia"? Sikorski o wraku Tu-154M