Tomasz M. to bliski znajomy ojca Madzi. To z nim był 24 stycznia, kiedy doszło do rzekomego porwania dziewczynki. Wcześniej chłopak przyjechał po Bartka do mieszkania Waśniewskich. - Tego dnia u W. oglądaliśmy filmki na youtube. Kaśka siedziała i karmiła dziecko. Nic nie wskazywało, że ona może nie żyć - opowiadał M.
>>> PROCES KATARZYNY WAŚNIEWSKIEJ: Matka MADZI uwodziła męża w sądzie
Potem zszedł do samochodu i czekał tam na Bartka. Miał dziwne myśli i złe przeczucia. - Obawiam się, że pod moją nieobecność stało się tam coś strasznego, że Kasia i Bartek ukrywają przede mną fakt śmierci ich dziecka. Bartek wsiadając do samohodu miał ze sobą duży plecak, na pewno zmieściłoby się tam dziecko. Nie wiem, skąd mam takie podejrzenie - przyznał przez sądem.
"Nie zachowywał się jak przerażony ojciec"
Bartka pogrążają też kolejne zeznania przyjaciela. Tomasz M. twierdzi, że Waśniewski już po tym, kiedy dowiedział się o rzekomym porwaniu córeczki zachowywał się nienaturalnie. – On był wyjątkowo spokojny. Wydawało mi się, że może zbladł, ale nawet nie sięgnął po papierosa Nie zachowywał się jak przerażony ojciec, który stracił dziecko. Dla mnie to było bardzo dziwne - wyznał.
Czy Bartek brał udział w masakrycznej zbrodni? Czy pomagał Katarzynie w jej planie? Co dokładnie stało się w mieszkaniu Waśniewskich? Sędziowie przesłuchali już połowę świadków w procesie Katarzyny Waśniewskiej, więc być może niedługo poznamy odpowiedzi na te pytania.