Takiej akcji nie pamiętają nawet najbardziej doświadczeni strażacy z Siedlec (woj. mazowieckie). Kiedy otrzymali wezwanie w środku nocy, w pierwszej chwili myśleli, że to żart...
- 18 dzików topi się w jednym ze zbiorników gorzelni w Krzesku - brzmiał komunikat.
Ekipa z Siedlec nie zbagatelizowała zgłoszenia. Ruszyła na ratunek. Na miejscu okazało się, że przybyli w ostatniej chwili. Dziki, które wpadły do zbiornika, utrzymywały się na powierzchni ostatkiem sił.
Dziki napadły na gorzelnię i... upiły się wódką!
Strażacy zbudowali szybko specjalne pomosty, po których zwierzęta mogłyby wyjść na brzeg. Ale zmęczone i najwyraźniej zamroczone alkoholem dziki nie były w stanie wydostać się z wody o własnych siłach. Ratownicy musieli, niczym kowboje, zarzucać im pętle na szyje i wyciągać. Mniejsze warchlaki wyławiali po prostu gołymi rekami.
- To była najdziwniejsza interwencja, w jakiej braliśmy udział - przyznaje brygadier Adam Dziura z siedleckiej straży pożarnej.
Na szczęście udało się uratować wszystkie zwierzaki.
Jak to się stało, że dziki omal nie potopiły się w gorzelni?
- Przyszły tam zwabione zapachem słodu ziemniaczanego - tłumaczy brygadier Dziura. - Najadły się go, a ponieważ zawiera on alkohol, szybko się odurzyły.
Potem zwierzęta szukały wody. Na swoje nieszczęście trafiły na zbiornik z odpadami po odfiltrowaniu alkoholu. Zamroczone jeden po drugim wpadały do zbiornika...
Wszystkie dziki wyszły cało z tej przygody. Pozostaje jednak pytanie: czy to je czegoś nauczy, czy może wpadły już w szpony nałogu?
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Zobacz: Wpadka w Kauflandzie. W ryżu były żywe larwy! [WIDEO]