Strzelanina w łódzkim barze: Taksówkarz strzelał do niego z glocka

2010-05-04 3:45

Kto by przypuszczał, że w spokojnym łódzkim pubie dojdzie do rozlewu krwi jak z gangsterskich filmów?!

Piotr K. (41 l.) chciał tylko miło spędzić czas przy kuflu zimnego piwa. Mężczyzna sączył więc złocisty trunek aż do chwili, kiedy właściciel postanowił pożegnać się z gośćmi i zamknąć lokal. I wtedy wydarzyło się najgorsze! Jeden z piwoszy, Marek Z. (48 l.), nie zamierzał przestać pić. W alkoholowym amoku wyciągnął swój pistolet i zaczął nim strzelać najpierw w ziemię, a potem do pana Piotra.

Patrz też: Podlaskie: Zmiażdżyły go dwa tiry

- Mieszkam w okolicy, więc od czasu do czasu chodzę do tego baru - opowiada ciężko ranny pan Piotr. - W piątek wieczorem też poszedłem. Było fajnie, miło. Nie spodziewałem się, że może do czegoś takiego dojść.

Marek Z., kierowca taksówki, do tego samego baru przyszedł kilka godzin wcześniej. Świadkowie twierdzą, że mógł wypić nawet kilkanaście piw. Miał ochotę na więcej, ale zbliżała się godzina zamknięcia, więc właściciel grzecznie poprosił gości o opuszczenie lokalu. Wszyscy spokojnie wyszli na zewnątrz. Ale wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Spragniony Marek Z. nie mógł pogodzić się z tym, że bar jest już zamknięty. Zaczął się awanturować, a potem wyciągnął legalnie posiadaną broń, Glocka 17, odbezpieczył i zaczął strzelać. Najpierw w ziemię, a potem w stronę gości baru. Jeden z pocisków trafił Piotra K.

- To były sekundy, a on był w jakimś amoku - opowiada. - Gdy zaczął strzelać w ziemię, zamarliśmy z przerażenia. Potem wycelował w nas. Poczułem straszny ból brzucha. Nie pamiętam, co się działo później - relacjonuje Piotr K.

Przeczytaj koniecznie: Galiny, warmińsko-mazurskie: Synalek ukochanej skatował mnie

Szczęście w nieszczęściu, że gdy kula trafiła pana Piotra, Marek Z. przestał strzelać. Zamglonym wzrokiem patrzył tylko na krwawiącego mężczyznę. Chwilę potem na miejsce przyjechali policjanci i zakuli strzelca w kajdanki. Prokurator postawił mu zarzut usiłowania zabójstwa. Niedoszłemu mordercy grozi nawet dożywocie.

- W trakcie przesłuchania nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć swojego zachowania - mówi Magdalena Zielińska (42 l.), rzecznik łódzkiej policji.

Piotr K. miał sporo szczęścia. Kula przeszła na wylot przez jamę brzuszną. Mężczyzna przeszedł już operację, a lekarze mówią, że w tej chwili jego życiu nie grozi już niebezpieczeństwo.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki