Najbardziej oberwało się jednak panu Wojciechowi Szajstekowi (43 l.). - Tancerz z Izraela wyzywał mnie od Adolfa Hitlera - aż trzęsie się z oburzenia mężczyzna.
Na próbie do spektaklu "Alexanderplatz" w Teatrze Wielkim wszyscy prawie unosili się nad ziemią. Były ochy i achy, jakie to piękne tańce będą na premierze. I wtedy nagle atmosferę popsuł Ofir Levy - pochodzący z Izraela gwiazdor spektaklu za kulisami zobaczył... Adolfa Hitlera.
Posądzony o podobieństwo do nazisty Wojciech Szajstek, na co dzień pracownik techniczny poznańskiego teatru, nie kryje swojego oburzenia. - Czy ja jestem podobny do Hitlera? - pyta mężczyzna i podkreśla, że jeszcze tak nikt go nie obraził. - Ja tylko pilnowałem dekoracji na scenie - dodaje.
Wściekły Ofir zażądał, aby natychmiast wyprowadzono rzekomego Hitlera. Za panem Wojtkiem ujęli się jednak jego przełożeni i inni pracownicy teatru.
Gdy wybuchło zamieszanie, na scenę wkroczyła sama Anna Świderska-Schwerin, zastępca dyrektora Teatru Wielkiego. No i się zaczęło.
Levy z panią dyrektor zaczął się kłócić na całego. Gdyby nie jeden z artystów, pewnie doszłoby do rękoczynów, bo jak twierdzą świadkowie, izraelski tancerz w szale złości chciał się rzucić na kobietę. Pani dyrektor nie została jednak dłużna. - Ty pier... Żydzie! - krzyknęła. - Ty pier.... nazistko! - usłyszała ripostę.
Teraz pani dyrektor, choć przeprosiła już za całe zajście, musi odejść z Teatru Wielkiego. Ofir stał się ofiarą antysemityzmu, a pan Wojciech codziennie przegląda się w lustrze i sam do siebie mówi: - Przecież nie jestem podobny do Hitlera!