W końcu Andrzejowi Z.-J. (46 l.) z Tarnowa puściły nerwy i rzucił się na swą byłą już żonę, Katarzynę (31 l.). Zacisnął jej na szyi sznurek i trzymał dopóty, dopóki martwa nie upadła na podłogę. Potem zabójca chciał sobie wymierzyć sprawiedliwość i rzucić się pod pociąg. Ale przed śmiercią desperata uchroniła policja.
Patrz też: Łódź: Zadźgała Ryśka, bo nie dał jej orgazmu
Andrzej i Katarzyna przysięgę małżeńską złożyli sobie przed dziesięciu laty. Ona - absolwentka filozofii, on - kierowca. Na drodze do ich miłości i małżeńskiego szczęścia nie stanęła ani różnica wieku, ani wykształcenia. Niestety, po kilku latach sielankowego życia coś zaczęło się psuć.
Małżonkowie coraz częściej zaglądali do kieliszka i wszczynali awantury. Interweniować musiała policja.
Na początku tego roku doszło do rozwodu, tyle że Andrzej i Katarzyna nadal mieszkali razem. I tak konflikt wciąż narastał. Kilka dni temu doszło do tragedii. Andrzej Z.-J. rzucił się na byłą żonę i zaczął dusić ją sznurkiem. Morderczą pętlę zaciskał coraz bardziej, aż kobieta wydała z siebie ostatnie tchnienie. Po zbrodni zabójca zdążył jeszcze SMS-em poinformować o wszystkim swojego brata, po czym poszedł na tory, by odebrać sobie życie. - Policjanci zatrzymali go w ostatniej chwili - relacjonuje Katarzyna Cisło z małopolskiej policji.
Okazało się, że dusiciel miał prawie 2 promile alkoholu we krwi. Za zabójstwo grozić mu może dożywocie.