- Nigdy ci nie wybaczę tego, co zrobiłaś swoim własnym dzieciom, nie wracaj do domu! - stawia sprawę jasno Jan Świerczek (46 l.) z Wróblowic pod Tarnowem (woj. małopolskie), porzucony przez żonę. Ta zła kobieta pozostawiła go z ośmiorgiem dzieci i komornikiem na karku.
Patrz też: Wodzinek, łódzkie: Nasz tatuś dostał pracę i zginął
"Nie wracam do domu" - tylko tyle przez SMS-a miała do zakomunikowania, gdy w połowie sierpnia rozpłynęła się jak mgła. Nie obchodził ją dom i dzieci, które tak chętnie wydawała na świat. W starej, biednej chałupinie ani myślała się zestarzeć. Mężowi pozostawiła nie tylko dzieci, ale też długi. - Dawałem jej pieniądze na płacenie rachunków, a ona je przehulała - pan Jan wciąż nie może uwierzyć w to, co go spotkało. Komornik siedzi mu na pensji - zabiera połowę tego, co zarobi. Z dodatkami rodzinnymi porzucony mąż ma niecałe 2 tys. zł miesięcznie na dziewięć osób. Nic dziwnego, że dzieli zapałkę na czworo.
- Sam nie zjem, ale dzieci nie będą chodzić głodne - zapowiada.
Przejęci losem pana Jana ludzie starają się pomóc. Jego największym marzeniem jest wyremontowanie domu. Nie dla siebie, dla dzieci, które kocha nad życie. O żonie nie chce nawet już słuchać.