Ordynator ginekologii bez najmniejszego powodu wyzywa swoje podwładne, używając najgorszych epitetów. Zdarzyło się, żę jak się wściekł, rzucał w pielęgniarki czym popadnie. Agresywny lekarz miał zwracać się do pielęgniarek, używając takich przekleństw jak "pier***one pi***y", czy "niedouczone ku**y". Podczas cesarskiego cięcia miał cisnąć w jedną z pracownic łożyskiem z brzucha matki - relacjonuje "Gazeta Wyborcza".
– Nie przepraszał, ale starał się człowieka jakoś udobruchać. Teraz tylko krzyczy i wyzywa. Ciągle pokazuje, że ma nas za nic. Młodsze dziewczyny już dawno pouciekały, bo nie mogły znieść tego ciągłego poniżania – mówi w prasie jedna ze starszych stażem pielęgniarek. Przytacza także bulwersująca sytuację z porodówki.
– Krzyczał bez opamiętania, że będę odpowiadać za stan tego dziecka. Słyszał to ojciec na korytarzu. Myślał, że dziecko nie żyje i usiłował wtargnąć na salę. W ostatniej chwili powstrzymał go anestezjolog. Dziecko urodziło się chwilę później całkiem zdrowe - dodała pielęgniarka.
Czara goryczy przelała się 18 stycznia. To wtedy ordynator powiedział do pielęgniarek m.in. „pier...one pi...y”. Po zdarzeniu pracownice szpitala złożyły skargę na lekarza. Prezes placówki Izabeli Paprotna powołała nawet komisję antymobbingowej. Zasiadała w niej Iwona Borchulska, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych na Śląsku. - Sama kiedyś pracowałam na bloku i długo już pracuję w związku, ale takich historii jeszcze nie słyszałam – wyznała.
"Zachowanie doktora wywołuje napiętą atmosferę pracy i nieustanne poczucie zagrożenia (...) To wszystko sprawia, że jesteśmy bardzo zestresowane, znerwicowane, a nasza koncentracja obniżona" – cytuje fragment skargi "Gazeta Wyborcza". Prezes szpitala zapewnia jednak, że żadnego mobbingu nie ma. - Nie można było przypisać panu doktorowi zachowań zdefiniowanych jako mobbing - tłumaczy "Gazecie Wyborczej" Izabela Paprotna.