Lech Kaczyński od początku niezbyt ufnie podchodził do wybranka swojej ukochanej córki. - Można powiedzieć, że nawet namawiał ją, by nie angażowała się w ten związek - mówi nam bliska przyjaciółka rodziny Kaczyńskich. - Leszek podchodził do Marcina z nieufnością - dodaje.
Nic dziwnego, że gdy Marta Kaczyńska zwierzyła się ojcu z nowej miłości, ten ostrzegł ją przed Dubienieckim. - Daję ci dwa tygodnie, Marta. Potem ci przejdzie. Zapomnisz - wspominała Kaczyńska słowa ojca w wywiadzie sprzed kilku lat dla "Gali".
Przeczytaj też: Kaczyńska zabiera córki i majątek wart 5 mln zł!
Marta nie posłuchała jednak ojca, a prezydent musiał przełknąć gorzką pigułkę w postaci politycznych sympatii rodziny Dubienieckich. Bowiem ojciec Marcina był prominentnym działaczem SLD na Pomorzu. Lech Kaczyński w końcu zaakceptował wybranka córki, choć były prezydent z Dubienieckim nie był widywany. Obecny jeszcze mąż Marty Kaczyńskiej sam przyznał, że nie zdobył serca teścia.
- Pamiętam, to było 10 grudnia 2006 roku. W ośrodku w Juracie Marta przedstawiła mnie rodzicom. Powiedzieli, że jeżeli jesteśmy szczęśliwi, to oni też. Siedzieliśmy po kolacji. Dochodziła 21. Było miło. I wtedy powiedziałem: Jest jeszcze coś, panie prezydencie, co chciałbym panu zakomunikować. Pana córka jest w ciąży. Dobrze, że prezydent trzymał wtedy w ręku szklankę z wodą, bo przez chwilę nie mógł powietrza złapać. Po chwili powiedział: Skończ z tym prezydentem. Jesteś naszym synem - wspomina Marcin w jednym z wywiadów.