Tata bardzo wcześnie przejął obowiązki prowadzenia gospodarstwa, bo mój dziadek - a ojciec taty - zachorował wcześnie, już w czasie wojny. Więc ojciec jako 16-latek w zasadzie przejął ciężar prowadzenia gospodarstwa. Pracował w tym gospodarstwie, dbał o całą rodzinę. Potem założył swoją rodzinę. Była nas czwórka rodzeństwa.
Ojciec zawsze mawiał, że nie miał możliwości kształcenia się. Był samoukiem, kochał czytać książki i mówił nam, że jeśli tylko my będziemy chcieli, to on nam zapewni możliwość edukacji. Zawsze był dla mnie wzorem. W pewnym sensie swoją drogę polityczną zawdzięczam jemu.
Ojciec przestał pracować, kiedy miał 80 lat! Gdy 6 lat temu nie pozwoliłem tacie siadać na ciągnik, to się gniewał, że nie może pomagać. Bardzo interesował się polityką, a szczególnie przeżywał te okresy, kiedy byłem w rządzie. Ojciec tak w ogóle był bardzo krytyczny wobec okresu przemian. Zdarzało się, że nie mówił do mnie: - Słuchaj synu, ale mówił: - "Wy" nie potraficie rządzić, a w negocjacjach o warunki członkowskie w Unii też was oszukają.
Gdy 12 grudnia 2002 roku przed wyjazdem na szczyt do Kopenhagi jadłem z tatą śniadanie, to powiedział jednak do mnie tak: - Synu, trzeba tam jednak iść. Ja pytam: - Gdzie mamy iść? Ojciec na to: - Do tej Unii. Na co ja mu powiedziałem, że przecież on cały czas twierdzi, że nie potrafimy rządzić. A ojciec na to: - No właśnie, nie potraficie rządzić, dlatego trzeba tam iść, bo może wreszcie dadzą wam ramki odtąd dotąd i może wreszcie zacznie być normalni.