Już chyba tylko Adrian, starszy braciszek Oliwii, trzyma ojca przy życiu. W niedzielę razem z mamą Sonią (37 l.) odwiedził tatę w szpitalu. Widać, że za kilka lat wyrośnie na prawdziwego wielkoluda. Po tacie, który mierzy prawie dwa metry wzrostu. Adrian uczy się w szkole sportowej, gdzie z lubością uprawia koszykówkę i pływa na basenie. On też ciężko przeżył utratę siostry. Przepadał za Oliwką. Oboje godzinami mogli się razem bawić. Teraz jej nie ma, a taty, który jeszcze tak niedawno grał z nim w kosza i kibicował podczas treningów, też jakby nie było. Bo to już nie jest ten radosny, uśmiechnięty tata co dawniej.
Przeczytaj też: Pogrzeb 3-letniej Oliwki z Rybnika. Śpij spokojnie Aniołku [ZDJĘCIA]
Krzysztof Ś., mimowolny sprawca śmierci własnej córeczki (przypomnijmy: zostawił ją na kilka godzin w zamkniętym aucie i poszedł do pracy), tylko na chwilę opuścił szpital - żeby wziąć udział pogrzebie Oliwki na podrybnickim cmentarzu w Rudach. Wykrzesał z siebie resztkę siły, żeby pożegnać córkę, ale podczas uroczystości z jego oczu wciąż płynęły łzy. I niemal natychmiast po pogrzebie wrócił pod opiekę lekarzy. Od śmierci dziecka jest w szoku, dręczy go tak ogromne poczucie winy, że nie jest w stanie normalnie funkcjonować. Najbliżsi solidarnie stoją za nim murem - żona, syn i dziadkowie zmarłej dziewczynki z obu stron. Przekonują, że wciąż ma rodzinę, dla której musi żyć... Tylko gdy jest z żoną i synem, Krzysztof Ś. nieco się uspokaja. Potem znów zapada w siebie w ogromnym poczuciu winy.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail