Moredercy właścicieli kantorów usłyszeli wyrok

2010-07-13 9:00

To był jeden z najgroźniejszych gangów w historii Polski. Tadeusz G. (50 l.), Wojciech W. (32 l.) i Jacek P. (40 l.) wybierali zamożnych właścicieli kantorów z południa Polski. Potem strzelali im w głowy, by móc kraść pieniądze. W ten sposób z zimną krwią zamordowali 5 osób, a ich dwie kolejne ofiary tylko cudem uniknęły śmierci przez rozstrzelanie.

Te bestie w ludzkiej skórze już nikomu nie zrobią krzywdy. Dwóch zwyrodnialców zostało skazanych na dożywocie, trzeci z nich odsiedzi 15 lat dzięki temu, że  współpracował z policją.

Działali według schematu. Typowali ofiarę, obserwowali jej miejsce zamieszkania i zwyczaje, atakowali późną jesienią lub zimą, bo wtedy mieli większe szanse na szybkie rozpłynięcie się w ciemnościach. Mózgiem gangu był... hodowca truskawek Tadeusz G. (50 l.).To on opracowywał plany napadów, typował ofiary, wydawał broń kompanom - Wojciechowi W. (32 l.) i bezrobotnemu Jackowi P. (40 l.). Po skoku dzielili się łupem.

Swój zabójczy szlak rozpoczęli w Kraśniku jeszcze w 2005 roku. Tam zastrzelonemu kantorowcowi zrabowali 70 tysięcy złotych. Potem zaatakowali w Tarnowie, gdzie przed blokiem zastrzelili wracającego do domu kantorowca, który jednak nie miał przy sobie pieniędzy.

Kolejny skok zorganizowali w Piotrkowie Trybunalskim. Tam od kul zginął właściciel kantoru, a ciężko zraniona żona cudem uniknęła śmierci. O cudownym ocaleniu może też mówić kantorowiec z Sosnowca, który przeżył postrzał w głowę. Ostatni skok bandyci przeprowadzili w lutym 2007 roku w Myślenicach. Zaczajeni w ciemnościach zaatakowali wracającego do domu Stanisława P. (62 l.) i jego syna Łukasza (30 l.). Obaj mężczyźni nie mieli szans na ratunek. Ojciec postrzelony z karabinu maszynowego zginął za kierownicą samochodu, syna przeszyły kule, gdy próbował uciec. Kilerzy zrabowali wtedy ponad 160 tysięcy złotych. To był jednak koniec ich bandyckiej kariery. Kilka tygodni później wpadli w policyjne sidła.

Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Krakowie bandyci wysłuchali wyroków. Tadeusz G. i Wojciech W., którzy nie przyznawali się do winy, dostali dożywocie. Nie drgnęła im nawet powieka, gdy słyszeli, że dopiero po 30 latach będą mogli starać się o warunkowe zwolnienie. Jacka P. skazano na 15 lat więzienia. Bandyta skorzystał ze złagodzenia kary, bo przekazał śledczym wiele informacji, które pomogły wyjaśnić sprawy zabójstw.

- Sprawcy nie żądali wydania pieniędzy ani nie pertraktowali w tej sprawie, tylko od razu strzelali w głowę i klatkę piersiową - uzasadniała wyrok sędzia Beata Górszczyk.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki