Przed godz. 9 rano w lesie katyńskim oczekiwali na prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego m.in. przedstawiciele prezydenta Rosji oraz rodziny rozstrzelanych tu oficerów. Właśnie tam zastała ich informacja o katastrofie polskiego samolotu prezydenckiego.
Około 9.30 tuż przed rozpoczęciem mszy św. w intencji ofiar zbrodni katyńskiej Jacek Sasin, minister w Kancelarii Prezydenta RP, poinformował, że prezydent Lech Kaczyński prawdopodobnie zginął w katastrofie lotniczej.
Na wieść o tej tragedii na katyńskim cmentarzu z oczu zgromadzonych polały się łzy. Słychać było płacz i gorliwe modlitwy. - Kiedy dowiedzieliśmy się, że nikt nie przeżył katastrofy, wybuchliśmy jednym wielkim szlochem - mówi Iwona Arent, posłanka PiS, która była na miejscu tragedii. Ludzie spontanicznie zaczęli odmawiać różaniec.
O 10.30 zamiast uroczystości upamiętniających 70. rocznicę zbrodni w lesie katyńskim odbyła się msza żałobna. Msza szczególna, bo w intencji ofiar katastrofy polskiego prezydenckiego samolotu. Poprowadził ją proboszcz parafii katolickiej w Smoleńsku ojciec Ptolemeusz Kuczmik.