Arleta K. 14 sierpnia jak zwykle około godziny szesnastej miała wrócić z pracy w Bydgoszczy do domu w Strzelcach Górnych. Gdy wciąż się nie pojawiała, jej córka około godziny dwudziestej zgłosiła zaginięcie. W najczarniejszych snach nie przypuszczała jednak, że coś tak potwornego mogło spotkać jej matkę. Niestety, dwa dni później policja znalazła w lesie koło Strzelec spalone zwłoki kobiety. Obok ciała leżała tylko torebka z dokumentami. Należała do Arlety K.
>>> Bytom. Morderstwo na Cybisa. Wioletta G. zabiła kochanka, bo się nad nią znęcał
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci kobiety nie było podpalenie, tylko kilka ciosów nożem i poderżnięte gardło. Biegli nie mieli też wątpliwości, że okolice części intymnych Arlety K. zostały oblane benzyną i podpalone.
Na szczęście policja szybko wpadła na trop zwyrodnialca, który zabił tę nieszczęsną kobietę. Dwa dni temu funkcjonariusze zatrzymali Kazimierza L. (40 l.), mieszkańca Jarużyn, miejscowości położonej 3 km od Strzelec.
- Sprawa była bardzo skomplikowana. Śledczy nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Ale się udało. To była ciężka, żmudna praca operacyjna. W piątek rano sąd będzie zajmował się naszym wnioskiem o areszt - mówi rokurator Adam Lis, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.
Drań znał swoją ofiarę od kilku miesięcy. Czasami odwoził ją z pracy do domu. Był bardzo zaskoczony, kiedy przyszli po niego policjanci. Przyznał się do zabicia Arlety K.
- To syn grabarza - mówią mieszkańcy Strzelec. - Niech do nas już nie wraca. Jak on zabił, to niech zgnije w więzieniu. Pani Arleta to była superbabka. Zadbana, atrakcyjna. Wyglądała na młodszą, niż była.
Arleta K. osierociła córkę. Nie wiadomo, dlaczego została zamordowana. Kazimierz L. zabrał swojej ofierze biżuterię. Jednak nie była ona warta więcej niż 1 tys. zł. Wczoraj zwyrodnialcowi postawiono zarzut zabójstwa na tle rabunkowym, ale policjanci nie wykluczają, że motywem morderstwa, oprócz rabunku, był też gwałt. Na razie czekają na szczegółowe wyniki sekcji zwłok.