Była sobota, gdy Asia i Justyna po raz ostatni widziały swojego ukochanego tatę Ryszarda (47 l.). - Jechał do Gniezna, do mamy. Znalazła tam pracę w restauracji i wynajmowała mieszkanie. Rodzice chcieli razem spędzić przynajmniej część weekendu - opowiadają dziewczyny. To właśnie w wynajmowanym mieszkaniu w Gnieźnie miał miejsce pierwszy akt tragedii. Jej przebieg wciąż odtwarzają śledczy.
To było podwójne zabójstwo
Na pierwszy ślad zbrodni policjanci wpadli w poniedziałek. W lesie pod Toruniem znaleźli ciało Renaty Szewczyk (41 l.). Kobieta została uduszona, a wcześniej przywiązana do fotela samochodu należącego do jej męża. Po nitce do kłębka śledczy dotarli do mieszkania wynajmowanego przez panią Renatę w Gnieźnie. Odkryli tam skatowanego Ryszarda Szewczyka. Pobity zmarł kilka godzin wcześniej. - Może gdyby szybciej tam dotarli, tata by żył... - zastanawia się Asia.
Błyskawiczne śledztwo
Policjanci szybko wpadli na ślad mordercy. Okazał się nim 26-letni Michał S. spod Torunia. Przyznał się do zbrodni. Najpierw skatował mężczyznę, a potem z jego żoną odjechał autem w stronę Torunia. Tam, w lesie pozbył się, niewygodnego świadka. Związał bezbronną kobietę i z zimną krwią udusił. - Próbował też ukraść tacie pieniądze z karty, ale mu się nie udało - mówią zrozpaczone dziewczyny.
Jak to się stało, że Ryszard i Renata Szewczykowie poznali w Gnieźnie swojego kata Michała S.? - Być może w restauracji, w której pracowała mama - zastanawiają się córki. Śledczy przypuszczają, że cała trójka imprezowała razem, ale dziewczyny nie wierzą w to. - Nasi rodzice byli spokojni, mama nawet lampki wina nie wypiła - mówi Justyna.
Michał S. został aresztowany. Grozi mu nawet dożywocie.